niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 8 - Miałaś wybór, mogłaś przeżyć

- Mówiłem byś za mną nie szła… - wypowiedział te słowa głosem, pełnym nienawiści.
- Fenny, zabierz ją stąd – zwróciłam się do dziewczyny popychając delikatnie Sevi w jej stronę. Obie obawiałyśmy się że lada moment może dojść do sytuacji, której wolała bym uniknąć. Kiedy obie zaczęły się wycofywać, kucnęłam przed Brianem, aby móc spojrzeć mu w oczy i dowiedzieć się co jest powodem jego nagłego zniknięcia. Gdy chłopak postanowił na mnie spojrzeć, zatkało mnie. Jego źrenice były bardzo powiększone, a tęczówki przybrały czerwonego koloru.
- Daję Ci ostatnią szansę na odejście – wysyczał przez zęby, kurczowo trzymając swoją lewą rękę.
- Brian, przeszłam ten kawał drogi, aby Ci pomóc, tak jak i Ty pomogłeś mi. Powiedz mi co się stało i w jakim celu tak się oddaliłeś.
Jednak ten nie odpowiedział. Wiedziałam też że dalsza próba dowiedzenia się czegoś nie przyniesie skutku.  Blondyn był tak szybki, że nim się obejrzałam, ten z całej siły odepchnął mnie na bok. Podniosłam się pośpiesznie i przygotowałam broń w razie nagłej potrzeby.
- Nie wiem co się z Tobą dzieje, ale wiedz że możesz to zwalczyć – nic nie opowiedział... Spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem i biegiem ruszył w moją stronę, chcąc zabić mnie swoim mieczem. Zaczęłam się bronić, blokowałam każdy jego cios, starałam się także obmyśleć plan, dzięki któremu obezwładnię go i będę mogła przywrócić mu jego świadomość.  Wtedy usłyszałam krzyk dziewczynki.
- Zostaw ją, nie rób jej krzywdy! – niech to szlag, przecież Fenny miała ją pilnować! Brian bez zastanowienia ruszył w stronę Sevi, mimo faktu że widziałam Indiankę zmierzającą w ich stronę, nie mogłam stać bezczynnie i  się temu przyglądać. Poczułam nagły napływ siły i pewności siebie. Pewna siebie ruszyłam za chłopakiem i w błyskawicznym tempie znalazłam się między blondynem, a dzieckiem blokując jego atak. Uderzenie było tak silne że nie mogąc ustać, klęknęłam na jedno kolano, zdenerwowana na Indiankę.
- Maiłaś ją pilnować!  - wykrzyczałam, starając się nie utrzymać równowagę, gdyż Brian ciągle naciskał swoim mieczem na moją szablę.  Dziewczyna nic nie odpowiedziała, usłyszałam jedynie jak odbiegają. Wtedy z całej siły odepchnęłam jego broń na bok, odskakując w drugą stronę. Z początku walka była wyrównana, jedyną różnicą było to że on chciał mnie zabić, a ja starałam się pozbyć z niego tej nienawiści.
Nagle jednym zwinnym i szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstek ręki którą trzymałam broń i pod wpływem jego silnego uścisku puściłam ją.  Zdążyłam tylko spojrzeć w jego przepełnione  bólem i nienawiścią oczy, kiedy to nadal trzymając mój nadgarstek z potworną siłą rzucił mną w olbrzymie drzewo. Teraz miałam pewność że to sprawka jakiegoś czaru, jego siła była nieludzka.  Lekceważąc ból zaczęłam się podnosić uważnie obserwując każdy jego ruch.
- Miałaś wybór, mogłaś przeżyć, jednak byłaś na tyle głupia że wybrałaś śmierć – powiedział z uśmiechem na twarzy zbliżając się w moim kierunku unosząc swój miecz ku górze. W momencie w którym chciał zadać cios, ja zdążyłam zrobić unik. Szybko wstałam i jednym ruchem obiegłam go rzucając mu się na plecy, zamierzałam go poddusić aby stracił przytomność. Nie pomogło… złapał  mnie za rękę, którą go trzymałam i przerzucił przed siebie. Role się odwróciły, pochylając się nade mną złapał mnie za szyję i przyparł do drzewa. Uśmiechnął się, lecz jego spojrzenie było wciąż takie same. Zaczął mnie dusić i wtedy też zauważyłam Fenny, która bezszelestnie chciała zbliżyć się do Briana. Gdy była już wystarczająco blisko rzuciła się na chłopaka przykładając mu sztylet do gardła.
- Puść ją, albo Cię zabije! – zagroziła dziewczyna , po minie chłopaka widać było że nie przejął się tymi słowami. Poczułam że uścisk, którym zamierzał mnie wykończyć rozluźnia się, a ja upadam na ziemię. Starałam się wyrównać oddech, kiedy to chłopak jednym ciosem zadał Fenny taki ból że ta straciła przytomność. Nie mogłam nic zrobić, byłam pozbawiona sił. Brian złapał sztylet, który należał do Indianki i wracając do mnie znów uniósł mnie ku górze.
- Proszę, op… - nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak ostrze wbija mi się w brzuch. W momencie wyjęcia ostrza puścił mnie tak że runęłam na ziemię, czując w ustach posmak krwi. Wszystko zaczęłam widzieć jak przez mgłę.  Ostatnie co widziałam to blondyn trzymający się za głowę i nastała ciemność.
Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą rodziców, oboje płakali pochyleni nad czyimś ciałem, zbliżając się do nich, zapytałam co się stało, kto tam leży, lecz Ci nie odpowiedzieli. Wydawało się że mnie nie słyszą, ani nie widzą. Podeszłam bliżej i zesztywniałam. To ja tam leżałam w kałuży krwi. Ojciec trzymał w ręku ostrze, którym prawdopodobnie zostałam dźgnięta. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Starałam się coś do nich powiedzieć, pokazać się, ale byłam dla nich niewidzialna. Z rozpaczy uklęknęłam nad swoim ciałem i zaczęła krzyczeć. Nagle dopadł mnie silny ból w okolicach brzucha, na rękach miałam krew i wokół mnie zaczęła panować ciemność. Zamknęłam z bólu oczy, a gdy je otworzyłam znajdowałam się na łóżku obok którego siedziała Fenny, Sevi spała przytulona do mnie, a Brian stał kawałek dalej i mi się przyglądał.
- Już dobrze, musisz odpocząć. – powiedziała Indianka głaszcząc mnie po głowie.
- C-co się stało ? – wymamrotałam nie mając siły na wypowiedzenie dodatkowych słów.

- To wszystko sprawka Lonana. Zatruł Briana jakimś świństwem, przez co postradał zmysły. Dopiero poważne zranienie Ciebie, sprawiło że się opamiętał. To miała być zemsta. Lonan wmówił mu że jesteś zła i należy Cię zabić. To cud że żyjesz po tym, biorąc pod uwagę upadek z drzewa i fakt że nie do końca zagoiła Ci się rana po spotkaniu z tamtymi stworami. – wypowiedziała się Fenny. Złapałam się za głowę i poprosiłam, aby zostawili mnie samą. Widziałam że dziewczynie nie podobał się ten fakt, ale zgodziła się. Obudziła dziewczynkę i mówiąc jej że później porozmawiamy opuściły pomieszczenie wraz z chłopakiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz