niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 6 - Dokąd to?

- Nic Ci nie jest? – otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą dziewczynę, która wcześniej szeptała coś Brianowi na ucho. Dziewczyna była niższa ode mnie o głowę, długie kruczoczarne włosy idealnie pasowały do jej ciemnych oczu. – Ech… Nawet nie wiem kiedy zasnęłam – odpowiedziałam i przy pomocy dziewczyny wstałam. – Co tu się stało? – zapytała oszołomiona. Cały parter był zniszczony, nie mówiąc już o barierkach przez które przelecieli w nocy. – Siwowłosy znowu próbował mnie zabić, Brian mu nie pozwolił na to i zaczęła się między nimi walka. – Gdzie on jest? – zapytała podejrzliwie.

- Jak to gdzie? Śpi w pokoju. – otworzyłam drzwi i nikogo w środku nie zastałam – Ale… Przy mnie się kładł, był osłabiony. Nie mam pojęcia gdzie mógł się podziać- to jakiś żart? Jeszcze przed moim zaśnięciem był okazem zmarnowanego człowieka. – A co z Lonanem? – spytała wkurzona. – Po pierwsze uspokój się, bo to nie moja wina że gdzieś sobie poszedł, a po drugie kim jest Lonan? – zaczęło mnie irytować jej zachowanie. – Lonan, czyli siwowłosy – i ta jej irytacja. Miałam ochotę ją uderzyć, działała mi już na nerwy. – Nie wiem… Brian wyleciał razem z nim na dwór i wrócił już sam. Powiedział że go nie zabił, ale był przekonany że już nie wróci. – odpowiedziałam zachowując spokój, wstąpiłam na moment do pokoju po swoją broń, a następnie oddaliłam się w stronę schodów prowadzących w dół. – Erin ! – odwróciłam się i ujrzałam Fenny, która rzuciła mi się na szyję. – O co chodzi? – Indianka nie chciała mnie puścić. – Bałam się że coś Ci się stało, miałam potworny sen. – mimo to uśmiech nie schodził jej z twarzy. – Opowiesz mi go później, a teraz chodźmy trzeba rozejrzeć się za Brianem. Dziewczyna chciała o coś zapytać lecz powiedziałam jej że zaraz wszystkiego się dowie. Na szczęście łuk miała już przy sobie. Na dole, reszta mieszkańców zaczęła sprzątać pozostałości po zniszczonych meblach. Dlaczego nikt mnie wcześniej nie obudził? Itak pewnie się nie dowiem. Skierowałyśmy się z Fenny w stronę wyjścia, kiedy stanął przed nami dobrze zbudowany facet. – Dokąd to? Najpierw wasze pojawienie się, zamieszanie na piętrze, a teraz to i zaginięcie Briana – powiedział wskazując na wnętrze budynku. – Idziemy go poszukać, przykro mi że ten zbieg okoliczności zmusza Cię do próby powstrzymania nas. –  zamierzałam go wyminąć, lecz ten zbliżając się bliżej nie pozwolił mi na to. – Zejdź mi z drogi – syknęłam z zaciśniętymi zębami. – Jeśli nie wrócisz do południa, ruszymy za wami i nie będziesz miała się wtedy z czego tłumaczyć, po prostu zginiesz. Ty i Twoja przyjaciółka – powiedział patrząc to na mnie to na nią – Nie rzucaj słów na wiatr – tym zakończyłam rozmowę z jak mi się zdawało szefem tych ludzi i Briana. Najpierw okrążyłyśmy cały budynek, który przypominał w połowie kościół, w połowie zamek. Opowiedziałam dziewczynie sytuacje, która miała miejsce dziś w nocy i o tym że została uśpiona wraz z resztą. Zapytałam ją o sen, śniła jej się sytuacja z Lonanem, kiedy to stanęła w mojej obronie, z taką różnicą że w śnie nikt mi nie pomógł. Uznałam że swój sen zachowam dla siebie. Uznałyśmy że lepiej będzie zacząć dalsze poszukiwania od ścieżki zaczynającej się przy wejściu do budynku. – Jak myślisz dlaczego wyszedł tak bez słowa? – zapytała Indianka. Nic nie odpowiedziałam, miałam przeczucie, że chodzi o Lonana. Czułam że coś mogło się stać i moi obowiązkiem jest teraz spłacić dług. Nie mogę zostawić go samego, on tego nie zrobił. – Erin tutaj! – zawołała Fenny znajdując się trochę dalej ode mnie. Podbiegłam w jej stronę i zauważyłam krew na drzewie, wyglądała na świeżą. Na jednym śladzie się nie skończyło, ruszyłyśmy za nimi zachowując przy tym szczególną ostrożność. – Tutaj ślad się urywa – powiedziała stając w miejscu. Ale jak to? Dookoła nie było nic co wskazywało by na kryjówkę. Spojrzałam na dziewczynę i zauważyłam że z wielkimi oczami i otwartą szeroko buzią przygląda się czemuś w górze. Również podniosłam wzrok i ujrzałam powieszone do góry nogami ludzkie ciało. To była kobieta. – Musimy ją zdjąć. Trzeba ją pochować. – powiedziałam osłupiona tym widokiem.
- A co z Brianem? – zapytała przerażona. – Jest silnym chłopakiem. Zdążymy go odnaleźć  – sama nie widziałam czy zostawić te ciało w górze i wrócić później czy też szukać dalej chłopaka. Chciałam jednak pokazać Fenny że nie panikuje i wiem co robię. Dziewczyna zaczęła się wspinać po drzewie na którym została powieszona kobieta, a ja ruszyłam jej śladem zachowując spory odstęp. Kiedy już była u szczytu, usiadła na grubej gałęzi, po czym jedną ręką złapała linę, a drugą ją przecięła. Z całej siły utrzymała linę i delikatnie opuszczając ją ku dołowi, umożliwiła mi złapanie jej. Nawet nie myślałam by jej się teraz przyglądać, również znajdowałam się na grubszej gałęzi więc umieściłam ciało między mną, a drzewem. Rozwiązałam linę z jej nóg i z jej użyciem przywiązałam ciało do siebie. Zamknęłam na moment oczy, po czym zaczęłam schodzić starając się nie stracić równowagi. Kiedy już zeszłam usiadłam na ziemi, odczepiłam od siebie kobietę i położyłam plecami na ziemi, łapiąc się za ranę, która dała się we znaki przyjrzałam się ciału. Kobieta wyglądała na 40 lat, była blada i zimna jak ściana. Przyczyną śmierci było nic innego jak cios nożem prosto w serce. – Kto mógł jej to zrobić – wybełkotała Fenny stojąc za moimi plecami. – Ktokolwiek to zrobił, na pewno wróci – rozejrzałam się dookoła i mimo faktu że nic nie dostrzegłam, byłam niespokojna. – Patrz co znalazłam za krzakami – dziewczyna podała mi  łopatę i plecak. Teraz mamy pewność że morderca wróci. – Zacznij kopać, ja przejrzę plecak. – Indianka bez sprzeciwu, wzięła się do pracy. Znalazłam jedynie kompas, trochę jedzenia i wody. Brak broni. Dla zachowania czujności stałyśmy na zmianę jedna na czatach, druga kopała. Gdy już skończyłyśmy ostrożnie wsadziłyśmy ciało do wykopanej dziury. Wtedy dostrzegłam coś czarnego na jej skórze. Rozcięłam kawałek rękawa i zauważyłam dziwne symbole na jej ręku. Wszystkie koloru czarnego. Nie wiem czy może mieć to jakieś znaczenie, ale na wszelki wypadek będę brała to pod uwagę. Zakopałyśmy kobietę, pomodliłyśmy się by jej dusza zaznała spokoju oraz aby osoba która za tym stoi szybko zakończyła swój żywot.

- Ruszamy dalej – powiedziałam, kontynuując poszukiwania. Dziewczyna zasypała mnie pytaniami typu: co jeśli Brian już wrócił, zaraz południe i czy nie boje się że reszta faktycznie za nami ruszy. Szczerze nie myślałam o nich w tej chwili. A co do chłopaka… Byłam przekonana że nie wrócił. 

2 komentarze:

  1. Super rozdział. Nie spodziewałam sie takiego potoczenia spraw. Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow. Robi się coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że szybko znajdą Briana ;)

    OdpowiedzUsuń