środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 4 - Co Ty wyprawiasz?

- Halo! Słyszysz mnie? – usłyszałam nad sobą męski głos. Powoli zaczęłam otwierać oczy, lecz musiałam odczekać aż obraz mi się wyostrzy.
- Gdzie jestem? – wydusiłam czując przeraźliwy ból brzucha.
- Nie bój się, jesteś bezpieczna, znalazłem was w lesie. Straciłaś przytomność, a Twoja przyjaciółka nie była w stanie sama Cię unieść. Z początku próbowała mnie zabić, lecz szybko zrozumiała że bez mojej pomocy nie da sobie rady. Wziąłem Cię na ręce i przyprowadziłem do siebie.
Wtedy zaczął wyostrzać mi się wzrok, przymrużyłam oczy i ujrzałam blond chłopaka, wydawał się być w moim wieku.  Ubrany w czarny strój bez rękawów.  – Gdzie ona jest? – spytałam rozglądając się po pomieszczeniu w którym leżałam. Jedno łóżko na którym się znajdowałam, mała szafka i krzesło. Nic poza tym nie było w owym pomieszczeniu. – Śpi w innym pokoju. Była wycieńczona. Długo nie pociągnęła by bez odpoczynku.
- Kim jesteś? I gdzie moja broń? – spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Chłopak się uśmiechnął i wyjął z pod łóżka moją szablę. – Oto ona, natomiast ja jestem Brian, Ty jesteś Erin, nie musisz się przedstawiać. – uśmiechnął się, wstając z krzesła. Próbowałam się podnieść lecz rzekomy Brian kazał mi się nie ruszać, twierdząc że rana musi się zagoić. Zażądałam spotkania się z Fenny, ale odmówił tłumacząc że obie musimy odpocząć.  – Jak tylko poczujesz się lepiej, chcielibyśmy poznać cel waszej szaleńczej wędrówki – oznajmił dość poważnie i nie dając mi zapytać o nic więcej wyszedł. 
Leżałam tak dłuższą chwilę, aż postanowiłam dowiedzieć się gdzie jestem. Ignorując potworny ból wstałam, jedną ręką obejmowałam talię, a drugą opierałam się o ściany. Czułam zmęczenie, głód, ból i niepewność do tego miejsca. Otworzyłam drzwi i do moich uszu dotarły rozmowy, nie dwóch lecz znacznie większej ilości osób. Starając się zachować ciszę ruszyłam wzdłuż korytarza i zaglądając do każdego z pomieszczeń miałam nadzieję że ujrzę Fenny. Zamykałam właśnie drzwi od trzeciego z kolei pomieszczenia, gdy ktoś pociągnął mnie za ramię i zostałam przyparta do ściany, krzyknęłam z bólu, gdyby nie to że owy napastnik mnie trzymał, upadła bym. Miał długie siwe włosy, wyglądał na niewiele starszego ode mnie oraz był nagi od pasa w górę, miał na sobie jedynie workowate spodnie.
- Wiedziałem że nie można was tu wpuszczać!!! Za czym tu węszysz?! Złodziejka czy zabójczyni?! – pytał uniesionym głosem mocniej przypierając mnie do ściany. Jego ręka znajdowała się teraz na mojej szyi, a w drugiej trzymał sztylet. Widziałam że był w gotowości, aby mnie zabić. Chciałam coś wykrztusić, lecz czułam jedynie krew w ustach. Nie mogłam się nawet ruszyć, byłam sparaliżowana.
- ZOSTAW JĄ!!! – to Brian krzyknął zbliżając się z mieczem opuszczonym w dół, za nim znajdowało się kilka innych osób kobiet, jak i mężczyzn. – Nie posłuchaliście mnie i teraz mam pozwolić jej okraść nasz dobytek?! – zapytał kpiąco
- Ostrzegam Cię puść ją – tym razem to była Fenny, widziałam furię w jej oczach. W ręku również trzymała sztylet.  – Tak bardzo Ci na niej zależy? – zapytała Briana? Ten natomiast zachowując powagę przyglądał się czujnie, powoli zbliżając. Heh… W takim razie łap ją! Krzyknął, a następnie rzucił mną jak marionetką w kierunku blondyna, skąd on ma tyle siły przeleciało mi krótko przez głowę. Chłopak robiąc szybko dwa kroki do przodu złapał mnie, a następnie wziął na ręce. – Fenny nie rób tego ! – krzyknął nagle. Odwróciłam głowę na tyle szybko, na ile miałam siły i zobaczyłam jak dziewczyna rzuca się na napastnika. Ktoś zza pleców Briana, wybiegł w ich stronę w celu zaprzestania bójki. Jednak Indianka nie dała za wygraną, wpadła w szał o jaki do tej pory bym jej nie podejrzewała. Była bardzo zwinna i udało jej się zadać mu kilka obrażeń, do momentu w którym nie złapali jej pozostali. Odebrali jej broń i powiedzieli że zamkną ją w osobnym pomieszczeniu, aż się nie uspokoi. Nie miałam siły się sprzeciwiać. Czułam jak po całym ciele przechodzą mnie ciarki. Spojrzałam na blondyna,  a on na mnie. Powoli ruszył ze mną w stronę innego pomieszczenia niż to z którego wyszłam. Było tu mnóstwo broni. Położył mnie na łóżku i dotykając mojego zimnego czoła stwierdził że zaraz zamarznę. Okrył mnie futrem i zaczął tłumaczyć że to jego pokój i będę tu bezpieczna. Temperatura nie wracała do normy, było nawet zimniej. Do pokoju weszła jakaś dziewczyna i widząc że cała się trzęsę powiedziała coś na ucho chłopakowi i z głupim uśmiechem wyszła. Chłopak spojrzał na mnie niepewnie, a następnie zapytał czy pozwolę mu sobie pomóc. Kiwnęłam delikatnie głową w celu przytaknięcia. Wtedy on zbliżył się do łóżka i zdejmując koszulkę, próbował położyć się koło mnie. –Co Ty wyprawiasz? – zapytałam osłabionym głosem
- Tylko w ten sposób dam radę Cię ogrzać, zaufaj mi, nie zrobię Ci nic złego – oznajmił głosem pełnym współczucia
- A jeśli jednak okażesz się być taki sam jak tamten – widziałam że nie wiedział czy ma się wycofać czy kontynuować,
- Gdybym zamierzał Cię zabić już bym to zrobił – stwierdził, pewien swoich słów.  Kucając przy moim łóżku powiedział że jeśli tylko chcę zostać sama, wyjdzie, ale muszę to powiedzieć.
Nie przestając się trząść popatrzyłam na niego i cicho wyszeptałam by został, Brian na te słowa wstał i zachowując ostrożność, jakby bał się że zaraz sprawi mi ból, położył się przy mnie pod futrem, przytulając moje ciało do swojego. Złapał moje dłonie i szepnął że mogę spać, że jego zachowanie ma na celu ogrzanie mnie. Obiecał nie opuści mnie, aż się nie obudzę. Od jego ciała biło mnóstwo ciepła, ból i szok, którego doznałam nagłą agresją ze strony siwowłosego mężczyzny nie pozwolił mi nawet na sprzeciw. Ciepło z każdą minutą przechodziło z Briana na mnie, aż poczułam się błogo i odpłynęłam w krainę snów.

2 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział. Mam nadzieje ze Brain zostanie z nami na dłużej (polubiłam go :P)
    Mam nadzieje ze następny rozdział będzie niedługo. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale niespodzianka :D Brian jest super !

    OdpowiedzUsuń