piątek, 1 maja 2015

Rozdział 9 - W życiu spotyka nas wiele zła

Długo leżałam w samotności zanim zdążyłam sobie przypomnieć  dokładny przebieg wydarzeń z przed utraty przytomności. Czyli siwowłosy nie odpuści mi aż nie zginę, choćby miało ucierpieć na tym o wiele więcej osób on chce z nieznanego mi powodu mnie zabić. Rozmyślałam patrząc w sufit jakie powinno być moje kolejne posunięcie czując że za mało z siebie daję. Erin weź się wreszcie w garść. Jeśli nie dasz sobie rady z kimś takim jak on, nie masz co liczyć na odzyskanie spokoju w Sembrii a co dopiero na dokonanie zemsty. Kiedy obróciłam głowę w kierunku drzwi zauważyłam swoich rodziców. Czy ja znowu śnię? Poczułam jak pot spływa mi po całym ciele. Próbowałam się podnieść, lecz silny ból mi na to nie pozwolił. Oboje zaczęli się zbliżać w moją stronę z uśmiechniętymi twarzami.
- Dlaczego tak szybko się poddajesz skarbie? – zapytała mama, kładąc dłoń na moim policzku. Czy to mi się śni? Czy może ból sprawia że mam przywidzenia? Dlaczego widzę kogoś kto zmarł na moich oczach.
- Nie bój się nas, zapomniałaś już czego Cię kiedyś uczyłem? To było krótkie zdanie, bardzo łatwe do zapamiętania – zapytał ojciec chwytając mą dłoń
- „W życiu spotyka nas wiele zła, które nas niszczy lecz po czasie to zniszczenie jest naszą siłą”, uczyłeś mnie tych słów od 5 roku życia, jak mogła bym o nich zapomnieć. – wymamrotałam, czułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Pamiętam te słowa, tak samo jak pamiętam Ciebie w kałuży krwi, pomyślałam nie potrafiąc zrozumieć dlaczego ich widzę.
- Zawsze wiedzieliśmy z matką że wyrośniesz na silną dziewczynę, dlatego jeśli pamiętasz te słowa, podnieś się, chwyć za broń i ruszaj w podróż która przygotowała dla Ciebie wiele prób, dokonaj to co już zaczęłaś. – kończąc  swoje słowa położył obie ręce na moich ranach, co spowodowało tak wielki ból że zaczęłam krzyczeć. W mgnieniu oka do pokoju wbiegła Fenny z Brianem, a rodziców już nie było. Oboje zaczęli pytać co się stało, jednak nie przyznałam się  że widziałam swoich zmarłych od 10 lat rodziców, odpowiedziałam że to wina nagłego bólu. Indianka zbliżyła się aby  zobaczyć rany, podciągnęła górę mojego stroju i zrobiła wielkie oczy, także podparłam się na łokciach i nie dostrzegłam nawet małego draśnięcia.
- C-c-co się stało z tymi ranami? Jeszcze przed  moim wyjściem były tu dwie duże, plus masa siniaków… - wyjąkała dziewczyna, patrząc na mnie jak na ducha. Spojrzałam na zszokowanego chłopaka licząc że coś powie, jednak ten milczał. Czyli oni naprawdę tu byli? Ale jak to możliwe? Kiedyś uczyli mnie że pewnego dnia ich zabraknie i wtedy będę musiała nauczyć się żyć samodzielnie, natomiast oni zostaną moimi stróżami i nie pozwolą mi w siebie zwątpić. Nigdy nie wierzyłam w takie bajki, jednak teraz dochodzę do wniosku że mówili wtedy prawdę. Są moimi stróżami, jeśli spotkam ich następnym razem, będę na to przygotowana.
- W życiu spotyka nas wiele zła, które nas niszczy lecz po czasie to zniszczenie jest nasza siłą – powiedziałam na głos bardziej do siebie, niż do moich towarzyszy.
- Wiedziałem – odezwał się Brian z uśmiechem i dumą wymalowaną na twarzy.
- Wiedziałeś? Ale o czym? – zapytała Fenny
- Wiedziałem że to co się wydarzyło nie złamie jej ducha walki. – odpowiedział na zadane pytanie, następnie zwrócił się do mnie – Jesteś mścicielem, każda porażka pobudza  w Tobie ogrom siły. – przyglądałam się chwilę chłopakowi myśląc nad jego słowami po czym  bez żadnego bólu, ani innych dolegliwości wstałam z łózka. Czułam się bardzo wypoczęta, nie odczuwałam żadnego bólu oraz czułam w sobie mnóstwo energii. To musi być sprawka moich stróżów. Zaczęłam się rozglądać po pokoju w celu poszukania swoich rzeczy, ponieważ na sobie miałam chyba ubranie blondyna. Chłopak zorientował się co szukam i podał mi zupełnie inny strój, tłumacząc że jego już były przywódca kazał przygotować go specjalnie dla mnie. Dlaczego były? Brian ogłosił każdemu że wyrusza ze mną i to dla mnie zamierza walczyć. Ubranie z wyglądu  przypominało zbroję, ale było zbyt lekkie jak na nią. Zabrałam je ze sobą i skierowałam się do toalety w celu przebrania się. Nawet nie zwróciłam wcześniej uwagi na krótką pelerynę zwisającą od ramion do bioder . Wracając do pokoju wzięłam swoją szablę i wyciągając ją przed siebie, spojrzałam na Briana i Fenny, którzy wiedzieli że chcę coś powiedzieć.
- Przysięgam na wodę i ogień, ziemię i wiatr, że pomszczę swoich rodziców, wszystkich poległych mieszkańców oraz przywrócę spokój w  Sembrii. Odwaga i męstwo naszym sprzymierzeńcem, a strach wrogiem. Honoru dotrzymam i walczyć do końca będę w obronie naszej wolności. Gdy jednak zawiodę i splamię honor - na wieki na wygnanie się udam. – po wysłuchaniu przysięgi oboje zbliżyli się do mnie i przecinając sztyletem wewnętrzną część dłoni złożyli przysięgę krwi, w której zapewnili być ze mną aż wojna się skończy, bronić mnie oraz dokończyć to co zaczęłam jeśli polegnę.
      Nadszedł czas byśmy zatrzymali się na parę dni w celu poznania swoich umiejętności i wyuczenia się współpracy.  Brak zgrania w trakcie walki może nas nawet zabić. Wychodząc z pokoju zauważyłam Sevi siedzącą pod drzwiami ze łzami w oczach. Musiała wszystko słyszeć. Przykucnęłam przy niej i kładąc dłoń na jej policzku kazałam spojrzeć jej w moje oczy. Kiedy to zrobiła zbliżyłam ją do siebie w celu przytulenia, jednak ona się odsunęła.
- Powiedziałaś że nie zostawisz mnie samej!! – uniosła się na mnie zalewając się łzami.
- Posłuchaj mnie uważnie. Powiedziałam że się Tobą zajmę  i tak też będzie. Jednak będę musiała zostawić Cię na jakiś czas tutaj. Wszystko dla Twojego bezpieczeństwa, tutaj nic Ci się nie stanie.
- Jeśli mnie tu zostawisz ucieknę od nich!

- Nie możesz tego zrobić, wiedząc że czekasz tu na mnie będę silniejsza. Ponieważ walcząc o wolność dla naszej krainy, będę pamiętać że jest mała dziewczynka, która tak jak ja kiedyś została bez rodziców. Mała dziewczynka, która nie zważała na to że może stać się jej krzywda i próbowała mi pomóc kiedy byłam w niebezpieczeństwie. Kiedy już będzie po wszystkim, nie będziemy musiały się ukrywać, zapanuje porządek, a las nie będzie pełen sług Derwy. Rozumiesz? Ty musisz być tutaj, żebym wiedziała że mam do kogo wrócić. – po tych  słowach dziewczynka wpadła mi w ramiona i mocno ściskając przeprosiła za to że mnie odepchnęła i obiecała nie ruszając się z tego miejsca puki po nią nie wrócę.

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz