niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 12 - Po co marnować życie na strach przed śmiercią?



Podeszłam jeszcze kilka kroków, wtedy i oni mnie zauważyli. Widząc że niosę nieprzytomną Katrin biegiem ruszyli w moją stronę. Brian wziął dziewczynę, a Fenny chciała pomóc mi widząc krew na mojej nodze, lecz odmówiłam pomocy, miałam wystarczająco siły by dojść o własnych siłach.
- Co się stało? – zapytał chłopak
- Czy między wami jest coś więcej? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie, my się tylko przyjaźnimy, nawet nie przyjaźnimy… już Ci tłumaczyłem że jest dziwna i staram się ograniczyć  kontakt z nią, dlaczego pytasz?
- Próbowała mnie zabić, ponieważ twierdzi że odbieram jej Ciebie. Próbowała wbić mi sztylet w plecy, a kiedy złapałam jej rękę sama się nadziałam – wyjaśniłam nie do końca wiedząc co w tym momencie czuję. Z jednej strony czuję się winna, a z drugiej wiem że się broniłam i ta sytuacja nie musiała mieć miejsca. Weszliśmy do budynku, gdzie pozostali mieszkańcy zajęli się dziewczyną, ja natomiast poszłam z Fenny i Brianem do pokoju, gdzie opatrzyli mi nogę.
- Co się stało? – zapytała wystraszona Sevi wchodząc do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy.
- Miałam małe problemy w lesie, ale nie ma się czym martwić. Poradziłam sobie.
- Co Cię zaatakowało? – zapytali
- Wilk, był  trzy razy większy ode mnie. Trochę zajęło mi pokonanie go, ale poradziłam sobie mimo że nie było to proste.  – już o nic nie pytali.
Kiedy skończyli zajmować się moją nogą, zostawili mnie samą w pokoju aby mogła  odpocząć. Położyłam się i patrząc w sufit zastanawiałam się czy Katrin z tego wyjdzie. Po chwili przemyśleń pogrążyłam się w śnie.
                Do moich uszu zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. Otworzyłam oczy, ale nie dostrzegłam nic co mogłoby je spowodować. Dźwięk dobiegał prawdopodobnie zza drzwi. Wstałam z łóżka i wyszłam i skierowałam się w ich stronę w celu opuszczenia pokoju. C-co tu się stało? Ogień, był dosłownie wszędzie, podeszłam do barierki i przez chmury dymu widziałam światło, które prawdopodobnie wskazywało wyjście. Chciałam cofnąć się do pokoju, aby zabrać chustę i broń, lecz drzwi były zamknięte i nie chciały się otworzyć. Nie mając wyboru zasłoniłam usta dłonią i skierowałam się do schodów, na które kiedy byłam naprawdę blisko zleciała belka z sufitu, która w tępię natychmiastowym została pochłonięta przez ogień i uniemożliwiła mi ucieczkę. Niech to szlag. Odwróciłam się, aby dostać się na schody z drugiej strony, lecz one również zostały pochłonięte przez ogień. Miałam jedno wyjście, skoczyć. Zbliżyłam się do barierki, wychyliłam się, aby sprawdzić czy mogę bezpiecznie zeskoczyć. Dym był tam zbyt gęsty, musiałam ryzykować. Przeszłam za barierkę i ostrożnie łapiąc za coraz to niższe jej części zaczęłam się obniżać. Kiedy nie miałam już czego się złapał, puściłam się całkowicie, lecąc w dół. Wpadłam na drewniany stół, który pod wpływem mojego ciężaru i siły z jaką uderzyłam złamał się na pół.  Teraz już nic nie widziałam, poza światłem do którego zmierzałam. Wstałam obolała z ziemi, próbując się jak najszybciej wydostać. Zaczęłam się krztusić przez dym dostający się do moich płuc. Byłam coraz bliżej światła, gdy nagle potknęłam się o coś. Dym jakby celowo odleciał z tego miejsca i wtedy serce stanęło mi w gardle.
- Fenny! – krzyknęłam widząc jak leży w kałuży krwi, była blada i zimna jak lód, a jej oczy cały czas były otwarte. W jej piersi znajdowała się strzała. Nie zważając na ogień, znajdujący się dookoła, wzięłam dziewczynę w ramiona, wtuliłam twarz w jej szyje zaczęłam płakać i krzyczeć. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego jak się do niej zbliżyłam,  czułam potworny ból w sercu. Na rękach miałam jej krew, przyglądałam się chwilę w osłupieniu swojej dłoni i dostrzegłam czarne duże pióro, wzięłam je do ręki i zdałam sobie sprawę  że muszę z tą uciekać, jeśli zamierzam przeżyć. Coraz ciężej mi się oddychało, z każdą minutą czułam się słabsza, a łzy jeszcze bardziej pogorszyły mi widoczność.  Wiedziałam że nie dam rady jej stąd wynieść. Ostatni raz wtuliłam się w dziewczyny szyję, zamknęłam jej powieki, wstałam i zastanawiając się gdzie jest reszta dotarłam do wyjścia. Będąc na zewnątrz  odeszłam na bezpieczną odległość i odwróciłam się w stronę budynku. Teraz już cały był w ogniu. Co tu się stało? Gdzie jest reszta? Kto za tym stoi i dlaczego to zrobił? Dlaczego ja wyszłam cało? Dlaczego Fenny się nie udało?  Skąd się tam wzięło to pióro? Te pytania nasuwały mi się do głowy z takim tempem że zaczęłam się w nich gubić. Usiadłam pod drzewem, próbując się uspokoić i pozbierać myśli. „Powinnaś się pośpieszyć”, usłyszałam nagle,  ale nikogo nie widziałam.
- Gdzie jesteś?! – zapytałam, czując się zagrożona. Zaczęłam wpatrywać się w głąb lasu i znów usłyszałam te słowa „Powinnaś się pośpieszyć”, głos dobiegał zza moich pleców, odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam Fenny z Sevi na rękach.
- C-co tu się dzieje! – krzyknęłam. Ostatni raz czułam się tak kiedy zginęli moi rodzice, w tym momencie bałam się, chciałam aby to okazało się złym snem. – Przecież leżałaś tam i …
- Musisz ich powstrzymać . – powiedziała, patrząc na mnie, spojrzeniem tak chłodnym jak jej skóra, kiedy dotknęłam ją w budynku.
- Ale kogo?! Jak mam ich powstrzymać?!
- Ile krwi jesteś w stanie przelać by ratować czyjeś życie? – w tym momencie podała mi ciało dziewczynki do rąk. Samej zabierając ode mnie pióro. Dziewczynka miała głęboką ranę w brzuchu, na ten widok zrobiło mi się słabo, czułam jak blednieje a przez moje ciało przechodzi gęsia skórka.
- Nie rozumiem… Wiesz dobrze że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby chronić osoby na których mi zależy, tak jak i te bezbronne i niewinne.
- Musisz przyznać, że trzymanie się życia to prawdziwa męczarnia. Na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo, ludzie umierają za czyny popełnione przez innych, umierają także aby obronić siebie nawzajem. Jest to bardzo szlachetny i odważny czyn.  – mówiąc to oglądała uważnie pióro.
- Fenny…
- Po co marnować życie na strach przed śmiercią? Proszę, wstań – nie rozumiała nic z jej słów. Była tajemnicza, momentami obojętna i jej spojrzenie, które mi posłała wydawało się że chce mnie obwinić o to co się stało. Na jej prośbę wstałam, nie puszczając dziewczynki.
- Nie bój się śmierci – powiedziała zabierając dziewczynkę z moich rąk. Wyminęła mnie idąc w głąb lasu.
- Zaczekaj! Dokąd idziesz?! – zapytała czekając aż powie mi z czym mam do czynienia. – Powiedz czy to sprawka Derwy? – jako odpowiedź usłyszałam tylko śmiech. Doszłyśmy do wykopanego już dołu w ziemi, do którego włożyła lodowate ciało Sevi.
- Twoim wrogiem nie jest w tej chwili Derwa. W tej chwili, aby znaleźć tego, który za tym stoi podążaj za tym – powiedziała oddając mi pióro i weszła do dołu, kładąc się obok dziewczynki, karząc mi zajrzeć za drzewo. Tak też zrobiłam, znajdowała się za nim wbita w ziemie łopata. Wzięłam ją w ręce i wracając do dziewczyny, zauważyłam że leży z zamkniętymi oczami. Jej klatka piersiowa przestała się ruszać. Wyciągnęłam rękę w jej stronę, aby ją obudzić i wtedy zorientowałam się że nie oddycha. W głowie usłyszałam jeszcze cichy szept „Nie bój się śmierci”. Odczekałam chwilę dla upewnienia się że dziewczyna się nie obudzi i zaczęłam zasypywać dziurę piachem. Fenny… Obiecałam was chronić, a zawiodłam Ciebie, Twoich przyjaciół i samą siebie. Stałam nad grobem, jeśli mogę to tak nazwać w obecnych warunkach i trzymając w ręku pióro uważnie mu się przyglądałam zastanawiając się jak ma mi ono pomóc. Była na nim krew, żadnej wskazówki. Nagle przypomniałam sobie o pozostałych. Brian, Katrin co z nimi? Gdzie się podziali? Obróciłam się, aby wrócić do kryjówki w celu rozejrzenia się, niespodziewanie zauważyłam postać stojącą tuż przy mnie. Nie widziałam twarzy, ponieważ postać była zakapturzona, pomimo to wiedziałam że jestem w niebezpieczeństwie. Z pleców mojego nieprzyjaciele wyrastały ogromne, kruczo czarne skrzydła. Zrobiłam krok w tył i znów wpadłam na kogoś. Byłam osaczona, osoba stojąca za mną, załapała mnie w mocnym uścisku, ostatnie co poczułam to ból i krew na rękach, tym razem moja krew. Zanim ogarnęła mnie całkowita ciemność usłyszała ostatnie trzy słowa, „Dobra robota Brian”.

1 komentarz:

  1. O matko... nie spodziewałam się takiego potoku spraw.
    Zaskoczyłaś mnie.
    Świetny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń