środa, 13 maja 2015

Rozdział 11 - Nie boję się śmierci

Kierowałam się w stronę, która wskazywały mi ślady, rozglądałam się uważnie wypatrując zagrożenia, a przede wszystkim Katrin. Miała coraz mniej czasu, całe szczęście ból nogi zmalał, a rana przestała mi już krwawić. W pewnym momencie ślad się urwał, wyglądało to tak jakby ich właściciel nagle zniknął, po mojej prawej stronie stało drzewo, więc spojrzałam na jego szczyt gdzie  zauważyłam dziewczynę siedzącą na jednej z gałęzi, bawiącą się chustką, która była moim celem. Wygląda na to że  nie zauważyła mojego przyjścia.
- Hej, Katrin! – zawołałam, ryzykując że w odpowiedzi ucieknie dalej.
- To Ty… udało Ci się mnie znaleźć i z tego co widzę znowu wpadłaś w kłopoty, co tym razem Ci się przytrafiło ofiaro losu? – zakpiła stając na gałęzi.
- Nie ważne co, ważne że martwe – uśmiechnęłam się drwiąco – jak widzisz jestem ranna, może odpuścisz mi wspinanie się do Ciebie i zejdziesz abym mogła Cię pokonać?
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego z kim masz do czynienia – powiedziała i chwilę później stała naprzeciwko mnie zachowując pewną odległość, przywiązała chustkę na nadgarstku i znów się odezwała – pokonam Cię szybko i bezboleśnie, przynajmniej nie będziesz wchodzić między mnie a Briana. – zaśmiałam się na te słowa, nie rozumiałam o co jej chodzi, z tego co mówił mi chłopak Katrin jest nieobliczalna i przez to stara się trzymać ją na dystans. Odłożyłam kij i broń na bok, poinformowałam rywalkę że stoczymy walkę bez użycia broni, oczywiście zaczęła bredzić że nawet jakbym ja miała broń, a ona nie to i tak by wygrała, albo że najzwyczajniej w świecie boję się umrzeć stąd ta decyzja. Jedynym powodem tej zasady było to że nie chciałam, aby żadna z nas zginęłam, nie potrzebuję przelewu krwi, aby sobie coś udowadniać.
- Zaczynajmy – po tych słowach Katrin wykonała ruch, którego każdy się spodziewał, a mianowicie zaciskając pięść wycelowała w moją głowę, mimo zranionej nogi byłam szybsza i wykonałam unik odskakując na bok, nawet nie zauważyła kiedy znalazłam się za nią, kopnięciem powaliłam ją na kolana, chwyciłam jej ręce wyciągnęłam w swoją stronę i trzymając je sztywno jedną nogą przystanęłam jej na plecach. Wystarczył jeden fałszywy ruch z jej strony, aby jej ramiona stały się bezużytecznym ciężarem. Katrin zaczęła prosić, aby przestała, jednak musiałam zabrać jej chustkę, w tym celu puściłam jej ręce i nogą która była na jej plecach pchnęłam ją do  przodu tak że leżała twarzą w ziemi, usiadłam na niej i zabrałam cel swojego zadania. Mając już to co chciałam, wstałam, zabrałam swoje rzeczy jak gdyby nigdy nic i stając przed nią wyciągnęłam do niej rękę chcąc pomóc jej wstać, lecz ona ją odepchnęła.
- Jak sobie chcesz – odparłam i pozostawiając dziewczynę samą ruszyłam w stronę bazy. Przeszłam już spory kawał drogi  i usłyszałam że ktoś biegnie za mną,  to na pewno Katrin, kiedy kroki były bardzo blisko odwróciłam się, aby poczekać na nią i w ostatniej chwili złapałam jej uniesioną rękę w której znajdował się sztylet.
- Atakując mnie w ten sposób pokazujesz że jesteś słaba, a nie silna. – oznajmiłam
- Nie znasz mnie! Mówisz to ponieważ się boisz i myślisz że Ci daruję – odkrzyknęła,  w jej oczach dało się dostrzec obłęd.
- Mówię to ponieważ nie chcę aby ktoś tutaj zginął, jednak jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie zabić, będę się bronić i wtedy umrzesz Ty. Działasz w obłędzie, chcesz pokazać swoją siłę, dlatego nie możesz wygrać. Zapominasz o sprycie i taktyce. Czasami jeden dobry plan potrafi zapewnić zwycięstwo, którego nie osiągnęła byś  będąc nie wiadomo jak silną.
- Nie rozbawiaj mnie, zwykły plan nie przyniósł jeszcze nikomu zwycięstwa! Liczy się siła i nic poza nią!
- Przed znalezieniem Ciebie zaatakował mnie wielki wilk. Był naprawdę ogromny, wiedziałam że podejście do niego i próba zabicia go w ten sposób może okazać się samobójstwem, więc obmyśliłam plan. Wspięłam się na drzewo, po drodze spowalniając bestię, rzucając w nią sztyletem. Plan, który ułożymy sobie w głowie nie zawsze przebiega po naszej myśli, stąd ta krew. Wspinając się po drzewie potwór mnie dosięgnął. Udało mi się uwolnić, na czubku drzewa założyłam sobie prowizoryczny opatrunek. Z początku chciałam uciec przechodząc z jednego drzewa na drugie, ale to nie miało sensu, nie licząc krwawiącej nogi to jeszcze bestia szła moim śladem. Uznałam zaryzykować w inny sposób. Zeszłam niżej i obniżając trochę nogę, zapachem krwi zmusiłam bestie, aby wyciągnęła łeb w moją stronę. Wtedy wystarczyło zrobić tylko jedno. Wbiłam jej szablę w głowę. Wilk już nikomu nie przeszkodzi. Gdybym próbowała zrobić to tak jak Ty, czyli rzucając się na nią, całkowicie lekceważąc jego ogromne zębiska i pazury, nie rozmawiałybyśmy teraz, wygrałam bo obmyśliłam szybki plan działania. Nie działałam lekkomyślnie. – miałam  nadzieję że coś dojdzie do dziewczyny, niestety nadzieja prysła równie szybko co się we mnie znalazła.
- Chrzanisz!!! – krzyknęła i zaczęła zbliżać ostrze w moją stronę, jednym ruchem opuściłam jej rękę i obróciłam jej dłoń tak aby ostrze była wycelowane w jej brzuch.

- Nie boję się śmierci – powiedziała, i robiąc krok w moją stronę nadziała się na ostrze. Dlaczego ona to zrobiła?! Ciało dziewczyny zaczęło opadać w dół, więc złapałam ją i nie wyciągając ostrza, aby nie wykrwawiła się szybciej, mocno trzymając przerzuciłam jej rękę sobie za szyją tak by móc ją trzymać w pozycji stojącej. Byłam wściekła, wiedziałam że po tej sytuacji mogę zapomnieć o dalszych treningach i będę musiała ruszyć dalej, aby uniknąć problemów. Dziewczyna mamrotała coś pod nosem ledwo przytomna, wolną ręką trzymała się za brzuch tuż pod raną. Byłyśmy już blisko, wyszłyśmy z lasu, dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, wychodząc z lasu zauważyłam przed kryjówką Briana i Fenny.

1 komentarz:

  1. Niezły rozdział, ale muszę spytać czeemu taki krótki(thats what she said) nie wiem czy były by tu 3 strony w wordzie. Nie wiem jak inni, ale ja bym polecił tak jeszcze co najmniej ze 3 str na rozdział.
    Co do rozdziału trochę niezbyt przegadana ta walka?.

    OdpowiedzUsuń