Co to za
przeraźliwy ból? Do tego strasznie mi zimno, gdzie ja jestem? Co to za głos?
Ktoś jest przy mnie, słyszę jak szepcze coś pod nosem. Czy ja śnie? A może już
się obudziłam? Z pewnością zaczynam się budzić. Otworzyłam oczy, byłam w
namiocie, koło mnie leżał Brian, który był… W tym momencie zerwałam się
gwałtownie jak nigdy, oboje byliśmy nadzy, chłopak jeszcze spał, chwyciłam
szybko swoje ubrania i ubrana wyszłam z namiotu czując że zrobiłam coś
nieodpowiedniego. Żeby tego było mało strasznie bolała mnie głowa i potwornie
suszyło w gardle. Elfy już wyglądały na bardzo rozbudzone, co się ze mną
właściwie działo? Pamiętam że tańczyłam z chłopakiem, kilka pocałunków i dalej
nic, muszę znaleźć Fenny.
- Erin,
zaczekaj! – usłyszałam wołanie zza pleców, o wilku mowa, Fenny biegła
szczęśliwa w moją stronę – Jak się czujesz po przyjęciu?
- Nie
najlepiej, jakby to powiedzieć… nic nie pamiętam.
- Naprawdę?
Haha nie ma się co dziwić, trochę zaszalałaś, ale nie ma tego złego co by na
dobre nie wyszło. Jeśli faktycznie
zapomniałaś to oświecę Cię że zyskaliśmy poparcie elfów.
- Udało się?!
Czy jest coś jeszcze co powinnam wiedzieć?! – radość jaką poczułam na wieść, że
udało nam się zyskać sojuszników była nie do opisania, lecz męczy mnie jeszcze
jedna rzecz…
- Zgaduję że
masz na myśli Briana. Jak mogłaś nie powiedzieć mi że jesteście razem?! Wasz
związek spodobał się elfom, widziałam tylko że tańczyliście sporo, potem źle
się poczułaś, więc powiedział że się Tobą zajmie i poszliście.
- Zabije go…
Wybacz Fenny, ale muszę z nim porozmawiać.
Wparowałam
do namiotu, chcąc zatłuc go na śmierć, zadałam chłopakowi pierwszy cios z
zaskoczenia prosto w twarz, w pierwszym momencie chciał mnie odepchnąć, ale
zrezygnował widząc że to ja.
- Jak mogłeś
mnie wykorzystać?! Zaufałam Ci! A Ty wykorzystałeś pierwszą lepszą okazję i …
- Uspokój
się! Też tego chciałaś! Już zapomniałaś?!
- Poszedłeś
ze mną bo źle się czułam, a skończyło się na …
- Zamknij
się! To prawda, ciągle powtarzałaś że źle się czujesz, więc poinformowałem
Fenny że się Tobą zajmę, na miejscu zaczęłaś mnie podpuszczać, z początku
odmawiałem, ale również trochę wypiłem i nie dałem rady dłużej odmawiać, wiem
że źle zrobiłem, ale to nie tylko moja wina!
- Czemu mam
Ci wierzyć?! – że niby ja go prowokowałam?!
- Bo Cię
kocham i nie chcę byś przeze mnie cierpiała! Żałuje że do tego doszło, ale …
- Kochasz?
Mnie?
- Myślisz że
czemu wtedy pod drzewem Cię pocałowałem? Myślałem że to jasne.
Usiadłam na
moment by chwilę pomyśleć, spojrzałam na siniaka, którego zrobiłam chłopakowi
na policzku i przeprosiłam za swoją agresje. Obiecaliśmy sobie nie mówić o
wydarzeniu z tej nocy, sama również przyznałam że czuję do niego więcej niż mu
się zdaję, ale nie wypowiedziałam tych słów co on. Gdy tylko chłopak się ubrał,
zabraliśmy Fenny i skierowaliśmy się do Labelasa, aby omówić szczegóły wyprawy.
Dowódca widząc nas wyglądał na uradowanego, przysiedliśmy wszyscy do stołu i
zaczęliśmy dyskusję.
-
Przydzielam do waszej dyspozycji 40 najlepszych wojowników jakich posiadam w
wiosce, musicie wybaczyć tak małą ilość, lecz nie mogę ryzykować życia
mieszkańców, nasi wrogowie zapewne zaatakują, gdy dowiedzą się że część naszych żołnierzy wyruszyła z
wami. Moi ludzie będą wykonywać wszystkie Twoje rozkazy oraz będą poświęcać dla
Ciebie życie. Moją jedyną prośbą jest byś po wszystkim wróciła do mnie i
osobiście poinformowała rodziny poległych.
- Rozumiem,
obiecuję że wrócę, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby zapewnić jak
najmniejsze starty w ludziach.
Przed
siedzibą Lonana czekali już nowi towarzysze, uzbrojeni po zęby, klęknęli przede
mną w celu okazania swojego oddania. Ku mojemu zaskoczeniu, podarowali nam
konie, ja oczywiście odzyskałam swojego, który był tak stęskniony że nie mógł
usiedzieć w miejscu. Wraz z Fenny i Brianem przygotowaliśmy swoje zbroje i
broń. Udało mi się znaleźć także rodzinę, która zajmie się Sevi, zapewniając
Lonana że teraz może mieć pewność że wrócę. Jeszcze ten lis… Do konia miałam
przymocowaną torbę, więc zapakowałam go do niej tak że wystawała mu tylko
głowa.
- Jeszcze
raz dziękuję za pomoc – zwróciłam się do całej wioski, przytulając mocno
dziewczynkę, po czym wsiadłam na konia, po mojej lewej na koniu siedziała
Fenny, a po prawej Brian, reszta szła za nami, podśpiewując jakąś piosenkę.
- Jaki jest
nasz następny ruch? – zapytała dziewczyna
- Będzie to
dość ryzykowne biorąc pod uwagę stosunki między tymi rasami, ale następnymi na
mojej liście są krasnoludy
- Myślisz że
są na tyle dobrzy w walce? – Zapytał Brian
- Osobiście
nie spotkałam żadnego, lecz ojciec powiadał że nasz król chciał zawrzeć z nimi
pokój ze względu na ich umiejętności.
- Jak je
znajdziemy? – zapytała dwójka naraz
- To oni
znajdą nas. – po tych słowach nie było więcej pytań, maszerowaliśmy na zachód w
kierunku góry o której mówił starzec.
Znajdowaliśmy
się w pobliżu jeziora, zaczęło się ściemniać więc zarządziłam postój i noc
spędzimy tutaj, konie niech odpoczną. Wyznaczyłam kilka osób do warty oraz ich
zmienników. Pozostali, albo rozpalili ognisko i zajęli się przygotowaniem
jedzenia, albo poszli od razu spać. Fenny wskoczyła do wody, namawiając i mnie,
lecz wolałam przygotować się na rozmowę z Krasnoludami. Siedziałam sama oparta
o swojego konia i spoglądałam w gwiazdy. Co takiego chcą mi przekazać rodzice?
Bardzo za nimi tęsknie, czasem zastanawiam się co bym teraz robiła, gdybym
zdarzenie z przeszłości nie nastąpiło. Z takimi właśnie myślami poszłam
zmęczona jeszcze po przyjęciu u elfów spać.
- Panno
Erin! – zaczęli krzyczeć żołnierze.
- Co się
dzieje?
-
Krasnoludy! Porwali Pani chłopaka!
- Jak
mogliście im na to pozwolić! – najlepsi wojownicy z wioski?! To miał być żart?!
- Nikt nic
nie widział, Panna Fenny pierwsza zauważyła jego zniknięcie, udało nam się
znaleźć ten list.
„Przyszliście
z nami walczyć tak marną grupą?! Mamy chłopaka, jeśli chcecie go odzyskać
wyślijcie swojego przywódcę na drugą stronę jeziora i lepiej żeby był sam. ”
Przynajmniej nie trzeba ich szukać.
Wstałam
chwyciłam broń, wsiadłam na konia i przekazałam dowództwo Fenny na czas mojego
powrotu, zakazując wtrącania się. Będąc po drugiej stronie, rozejrzałam się
uważnie, usłyszałam czyjś krzyk i zostałam zrzucona z konia.
- Związać
ją!
Nadal nikogo
nie widziałam, próbowałam uciec, ale sznur zaczął oplatać się wokół mnie, wtedy
zza krzaków wyszły uzbrojone Krasnoludy. Jeden z nich podszedł do mnie i zmusił
mnie do wypicia czegoś, na skutek wypitego płynu poczułam się senna i straciłam
przytomność.
- Erin!
Obudź się! Słyszysz mnie!? Nie możesz teraz spać! – poznaje ten głos, Brian,
otworzyłam oczy i od razu zrozumiałam co się dzieje, zaczęłam się szarpać,
musiałam się uwolnić jak najszybciej. Brian tak samo jak ja był przywiązany do
drewnianego słupa, znajdowaliśmy się w jakiejś dziurze, dość sporych rozmiarów,
nad nami było coś w rodzaju widowni. Mnóstwo tych karłów siedziało, krzycząc z
podekscytowania, machając przy tym rękoma jak dzikusy. Rozejrzałam się po
miejscu w którym się znajdujemy
- Za Tobą! –
krzyknął zdenerwowany chłopak. Odwróciłam głowę i zauważyłam sztylet, kawałek
dalej była moja broń. Co to ma znaczyć, chwileczkę czy te bramy nie są za duże
na nas a co dopiero na tych u góry?
- Co tu się
dzieje! – krzyknęłam w stronę widowni
- Grzeczniej
proszę – opowiedział jeden z nich, pewnie nie posłuchałabym go, gdyby nie fakt
że ma koronę – będziecie teraz walczyć na śmierć i życie. Mam dziś dobry dzień,
więc oszczędzę wam walki między sobą, wystarczy że wygracie z tym co dla was
przygotowałem.
O czym on
gada, bramy zaczęły się podnosić, a nad nami wysunęła się drewniana krata która
oddzielała nas od tych skrzatów. Zaczęłam dokonywać próby uwolnienia się,
ostrze było na tyle blisko że dosięgłam je palcami, widziałam że Brian zajął
się już sznurem. Złapałam sztylet i niezdarnie rozcinałam swój, kalecząc przy
tym swoje ręce. Bramy się otworzyły, co teraz? Dlaczego nic nie wychodzi. Do
środka został wpuszczony prosiak za którym wyleciały dwa potężne stwory. Były
chyba większe od wilka z którym przyszło mi walczyć w lesie. Są duże, fioletowa, wyglądają jak połączenie
psa z bykiem, oba mają dwa potężne rogi, długie grzywy i ostre pazury. Bestie
rozjuszone wyszyły między mnie a Briana, spojrzały na nas i z głośnym rykiem
ruszyły w naszą stronę.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia... jestem mile zaskoczona. :)
OdpowiedzUsuń