środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 15 - To oni znajdą nas.

Co to za przeraźliwy ból? Do tego strasznie mi zimno, gdzie ja jestem? Co to za głos? Ktoś jest przy mnie, słyszę jak szepcze coś pod nosem. Czy ja śnie? A może już się obudziłam? Z pewnością zaczynam się budzić. Otworzyłam oczy, byłam w namiocie, koło mnie leżał Brian, który był… W tym momencie zerwałam się gwałtownie jak nigdy, oboje byliśmy nadzy, chłopak jeszcze spał, chwyciłam szybko swoje ubrania i ubrana wyszłam z namiotu czując że zrobiłam coś nieodpowiedniego. Żeby tego było mało strasznie bolała mnie głowa i potwornie suszyło w gardle. Elfy już wyglądały na bardzo rozbudzone, co się ze mną właściwie działo? Pamiętam że tańczyłam z chłopakiem, kilka pocałunków i dalej nic, muszę znaleźć Fenny.
- Erin, zaczekaj! – usłyszałam wołanie zza pleców, o wilku mowa, Fenny biegła szczęśliwa w moją stronę – Jak się czujesz po przyjęciu?
- Nie najlepiej, jakby to powiedzieć… nic nie pamiętam.
- Naprawdę? Haha nie ma się co dziwić, trochę zaszalałaś, ale nie ma tego złego co by na dobre nie  wyszło. Jeśli faktycznie zapomniałaś to oświecę Cię że zyskaliśmy poparcie elfów.
- Udało się?! Czy jest coś jeszcze co powinnam wiedzieć?! – radość jaką poczułam na wieść, że udało nam się zyskać sojuszników była nie do opisania, lecz męczy mnie jeszcze jedna rzecz…
- Zgaduję że masz na myśli Briana. Jak mogłaś nie powiedzieć mi że jesteście razem?! Wasz związek spodobał się elfom, widziałam tylko że tańczyliście sporo, potem źle się poczułaś, więc powiedział że się Tobą zajmie i poszliście.
- Zabije go… Wybacz Fenny, ale muszę z nim porozmawiać.
Wparowałam do namiotu, chcąc zatłuc go na śmierć, zadałam chłopakowi pierwszy cios z zaskoczenia prosto w twarz, w pierwszym momencie chciał mnie odepchnąć, ale zrezygnował widząc że to ja.
- Jak mogłeś mnie wykorzystać?! Zaufałam Ci! A Ty wykorzystałeś pierwszą lepszą okazję i …
- Uspokój się! Też tego chciałaś! Już zapomniałaś?!
- Poszedłeś ze mną bo źle się czułam, a skończyło się na …
- Zamknij się! To prawda, ciągle powtarzałaś że źle się czujesz, więc poinformowałem Fenny że się Tobą zajmę, na miejscu zaczęłaś mnie podpuszczać, z początku odmawiałem, ale również trochę wypiłem i nie dałem rady dłużej odmawiać, wiem że źle zrobiłem, ale to nie tylko moja wina!
- Czemu mam Ci wierzyć?! – że niby ja go prowokowałam?!
- Bo Cię kocham i nie chcę byś przeze mnie cierpiała! Żałuje że do tego doszło, ale …
- Kochasz? Mnie?
- Myślisz że czemu wtedy pod drzewem Cię pocałowałem? Myślałem że to jasne.
Usiadłam na moment by chwilę pomyśleć, spojrzałam na siniaka, którego zrobiłam chłopakowi na policzku i przeprosiłam za swoją agresje. Obiecaliśmy sobie nie mówić o wydarzeniu z tej nocy, sama również przyznałam że czuję do niego więcej niż mu się zdaję, ale nie wypowiedziałam tych słów co on. Gdy tylko chłopak się ubrał, zabraliśmy Fenny i skierowaliśmy się do Labelasa, aby omówić szczegóły wyprawy. Dowódca widząc nas wyglądał na uradowanego, przysiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy dyskusję.
- Przydzielam do waszej dyspozycji 40 najlepszych wojowników jakich posiadam w wiosce, musicie wybaczyć tak małą ilość, lecz nie mogę ryzykować życia mieszkańców, nasi wrogowie zapewne zaatakują, gdy dowiedzą  się że część naszych żołnierzy wyruszyła z wami. Moi ludzie będą wykonywać wszystkie Twoje rozkazy oraz będą poświęcać dla Ciebie życie. Moją jedyną prośbą jest byś po wszystkim wróciła do mnie i osobiście poinformowała rodziny poległych.
- Rozumiem, obiecuję że wrócę, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby zapewnić jak najmniejsze starty w ludziach.
Przed siedzibą Lonana czekali już nowi towarzysze, uzbrojeni po zęby, klęknęli przede mną w celu okazania swojego oddania. Ku mojemu zaskoczeniu, podarowali nam konie, ja oczywiście odzyskałam swojego, który był tak stęskniony że nie mógł usiedzieć w miejscu. Wraz z Fenny i Brianem przygotowaliśmy swoje zbroje i broń. Udało mi się znaleźć także rodzinę, która zajmie się Sevi, zapewniając Lonana że teraz może mieć pewność że wrócę. Jeszcze ten lis… Do konia miałam przymocowaną torbę, więc zapakowałam go do niej tak że wystawała mu tylko głowa.
- Jeszcze raz dziękuję za pomoc – zwróciłam się do całej wioski, przytulając mocno dziewczynkę, po czym wsiadłam na konia, po mojej lewej na koniu siedziała Fenny, a po prawej Brian, reszta szła za nami, podśpiewując jakąś piosenkę.
- Jaki jest nasz następny ruch? – zapytała dziewczyna
- Będzie to dość ryzykowne biorąc pod uwagę stosunki między tymi rasami, ale następnymi na mojej liście są krasnoludy
- Myślisz że są na tyle dobrzy w walce? – Zapytał Brian
- Osobiście nie spotkałam żadnego, lecz ojciec powiadał że nasz król chciał zawrzeć z nimi pokój ze względu na ich umiejętności.
- Jak je znajdziemy? – zapytała dwójka naraz
- To oni znajdą nas. – po tych słowach nie było więcej pytań, maszerowaliśmy na zachód w kierunku góry o której mówił starzec.
Znajdowaliśmy się w pobliżu jeziora, zaczęło się ściemniać więc zarządziłam postój i noc spędzimy tutaj, konie niech odpoczną. Wyznaczyłam kilka osób do warty oraz ich zmienników. Pozostali, albo rozpalili ognisko i zajęli się przygotowaniem jedzenia, albo poszli od razu spać. Fenny wskoczyła do wody, namawiając i mnie, lecz wolałam przygotować się na rozmowę z Krasnoludami. Siedziałam sama oparta o swojego konia i spoglądałam w gwiazdy. Co takiego chcą mi przekazać rodzice? Bardzo za nimi tęsknie, czasem zastanawiam się co bym teraz robiła, gdybym zdarzenie z przeszłości nie nastąpiło. Z takimi właśnie myślami poszłam zmęczona jeszcze po przyjęciu u elfów spać.
- Panno Erin! – zaczęli krzyczeć żołnierze.
- Co się dzieje?
- Krasnoludy! Porwali Pani chłopaka!
- Jak mogliście im na to pozwolić! – najlepsi wojownicy z wioski?! To miał być żart?!
- Nikt nic nie widział, Panna Fenny pierwsza zauważyła jego zniknięcie, udało nam się znaleźć ten list.
„Przyszliście z nami walczyć tak marną grupą?! Mamy chłopaka, jeśli chcecie go odzyskać wyślijcie swojego przywódcę na drugą stronę jeziora i lepiej żeby był sam. ” Przynajmniej nie trzeba ich szukać.
Wstałam chwyciłam broń, wsiadłam na konia i przekazałam dowództwo Fenny na czas mojego powrotu, zakazując wtrącania się. Będąc po drugiej stronie, rozejrzałam się uważnie, usłyszałam czyjś krzyk i zostałam zrzucona z konia.
- Związać ją!
Nadal nikogo nie widziałam, próbowałam uciec, ale sznur zaczął oplatać się wokół mnie, wtedy zza krzaków wyszły uzbrojone Krasnoludy. Jeden z nich podszedł do mnie i zmusił mnie do wypicia czegoś, na skutek wypitego płynu poczułam się senna i straciłam przytomność.
- Erin! Obudź się! Słyszysz mnie!? Nie możesz teraz spać! – poznaje ten głos, Brian, otworzyłam oczy i od razu zrozumiałam co się dzieje, zaczęłam się szarpać, musiałam się uwolnić jak najszybciej. Brian tak samo jak ja był przywiązany do drewnianego słupa, znajdowaliśmy się w jakiejś dziurze, dość sporych rozmiarów, nad nami było coś w rodzaju widowni. Mnóstwo tych karłów siedziało, krzycząc z podekscytowania, machając przy tym rękoma jak dzikusy. Rozejrzałam się po miejscu w którym się znajdujemy
- Za Tobą! – krzyknął zdenerwowany chłopak. Odwróciłam głowę i zauważyłam sztylet, kawałek dalej była moja broń. Co to ma znaczyć, chwileczkę czy te bramy nie są za duże na nas a co dopiero na tych u góry?
- Co tu się dzieje! – krzyknęłam w stronę widowni
- Grzeczniej proszę – opowiedział jeden z nich, pewnie nie posłuchałabym go, gdyby nie fakt że ma koronę – będziecie teraz walczyć na śmierć i życie. Mam dziś dobry dzień, więc oszczędzę wam walki między sobą, wystarczy że wygracie z tym co dla was przygotowałem.

O czym on gada, bramy zaczęły się podnosić, a nad nami wysunęła się drewniana krata która oddzielała nas od tych skrzatów. Zaczęłam dokonywać próby uwolnienia się, ostrze było na tyle blisko że dosięgłam je palcami, widziałam że Brian zajął się już sznurem. Złapałam sztylet i niezdarnie rozcinałam swój, kalecząc przy tym swoje ręce. Bramy się otworzyły, co teraz? Dlaczego nic nie wychodzi. Do środka został wpuszczony prosiak za którym wyleciały dwa potężne stwory. Były chyba większe od wilka z którym przyszło mi walczyć w lesie. Są duże, fioletowa, wyglądają jak połączenie psa z bykiem, oba mają dwa potężne rogi, długie grzywy i ostre pazury. Bestie rozjuszone wyszyły między mnie a Briana, spojrzały na nas i z głośnym rykiem ruszyły w naszą stronę. 

1 komentarz:

  1. Nie spodziewałam się takiego zakończenia... jestem mile zaskoczona. :)

    OdpowiedzUsuń