Długo leżałam w samotności zanim zdążyłam sobie
przypomnieć dokładny przebieg wydarzeń z
przed utraty przytomności. Czyli siwowłosy nie odpuści mi aż nie zginę, choćby
miało ucierpieć na tym o wiele więcej osób on chce z nieznanego mi powodu mnie
zabić. Rozmyślałam patrząc w sufit jakie powinno być moje kolejne posunięcie
czując że za mało z siebie daję. Erin weź się wreszcie w garść. Jeśli nie dasz
sobie rady z kimś takim jak on, nie masz co liczyć na odzyskanie spokoju w
Sembrii a co dopiero na dokonanie zemsty. Kiedy obróciłam głowę w kierunku
drzwi zauważyłam swoich rodziców. Czy ja znowu śnię? Poczułam jak pot spływa mi
po całym ciele. Próbowałam się podnieść, lecz silny ból mi na to nie pozwolił.
Oboje zaczęli się zbliżać w moją stronę z uśmiechniętymi twarzami.
- Dlaczego tak szybko się poddajesz skarbie? – zapytała
mama, kładąc dłoń na moim policzku. Czy to mi się śni? Czy może ból sprawia że
mam przywidzenia? Dlaczego widzę kogoś kto zmarł na moich oczach.
- Nie bój się nas, zapomniałaś już czego Cię kiedyś uczyłem?
To było krótkie zdanie, bardzo łatwe do zapamiętania – zapytał ojciec chwytając
mą dłoń
- „W życiu spotyka nas wiele zła, które nas niszczy lecz po
czasie to zniszczenie jest naszą siłą”, uczyłeś mnie tych słów od 5 roku życia,
jak mogła bym o nich zapomnieć. – wymamrotałam, czułam jak pojedyncza łza
spływa mi po policzku. Pamiętam te słowa, tak samo jak pamiętam Ciebie w kałuży
krwi, pomyślałam nie potrafiąc zrozumieć dlaczego ich widzę.
- Zawsze wiedzieliśmy z matką że wyrośniesz na silną
dziewczynę, dlatego jeśli pamiętasz te słowa, podnieś się, chwyć za broń i
ruszaj w podróż która przygotowała dla Ciebie wiele prób, dokonaj to co już
zaczęłaś. – kończąc swoje słowa położył
obie ręce na moich ranach, co spowodowało tak wielki ból że zaczęłam krzyczeć.
W mgnieniu oka do pokoju wbiegła Fenny z Brianem, a rodziców już nie było.
Oboje zaczęli pytać co się stało, jednak nie przyznałam się że widziałam swoich zmarłych od 10 lat
rodziców, odpowiedziałam że to wina nagłego bólu. Indianka zbliżyła się
aby zobaczyć rany, podciągnęła górę
mojego stroju i zrobiła wielkie oczy, także podparłam się na łokciach i nie
dostrzegłam nawet małego draśnięcia.
- C-c-co się stało z tymi ranami? Jeszcze przed moim wyjściem były tu dwie duże, plus masa
siniaków… - wyjąkała dziewczyna, patrząc na mnie jak na ducha. Spojrzałam na
zszokowanego chłopaka licząc że coś powie, jednak ten milczał. Czyli oni
naprawdę tu byli? Ale jak to możliwe? Kiedyś uczyli mnie że pewnego dnia ich
zabraknie i wtedy będę musiała nauczyć się żyć samodzielnie, natomiast oni
zostaną moimi stróżami i nie pozwolą mi w siebie zwątpić. Nigdy nie wierzyłam w
takie bajki, jednak teraz dochodzę do wniosku że mówili wtedy prawdę. Są moimi
stróżami, jeśli spotkam ich następnym razem, będę na to przygotowana.
- W życiu spotyka nas wiele zła, które nas niszczy lecz po
czasie to zniszczenie jest nasza siłą – powiedziałam na głos bardziej do
siebie, niż do moich towarzyszy.
- Wiedziałem – odezwał się Brian z uśmiechem i dumą
wymalowaną na twarzy.
- Wiedziałeś? Ale o czym? – zapytała Fenny
- Wiedziałem że to co się wydarzyło nie złamie jej ducha
walki. – odpowiedział na zadane pytanie, następnie zwrócił się do mnie – Jesteś
mścicielem, każda porażka pobudza w
Tobie ogrom siły. – przyglądałam się chwilę chłopakowi myśląc nad jego słowami
po czym bez żadnego bólu, ani innych
dolegliwości wstałam z łózka. Czułam się bardzo wypoczęta, nie odczuwałam
żadnego bólu oraz czułam w sobie mnóstwo energii. To musi być sprawka moich
stróżów. Zaczęłam się rozglądać po pokoju w celu poszukania swoich rzeczy,
ponieważ na sobie miałam chyba ubranie blondyna. Chłopak zorientował się co
szukam i podał mi zupełnie inny strój, tłumacząc że jego już były przywódca
kazał przygotować go specjalnie dla mnie. Dlaczego były? Brian ogłosił każdemu
że wyrusza ze mną i to dla mnie zamierza walczyć. Ubranie z wyglądu przypominało zbroję, ale było zbyt lekkie jak
na nią. Zabrałam je ze sobą i skierowałam się do toalety w celu przebrania się.
Nawet nie zwróciłam wcześniej uwagi na krótką pelerynę zwisającą od ramion do
bioder . Wracając do pokoju wzięłam swoją szablę i wyciągając ją przed siebie,
spojrzałam na Briana i Fenny, którzy wiedzieli że chcę coś powiedzieć.
- Przysięgam na wodę i ogień, ziemię i wiatr, że pomszczę
swoich rodziców, wszystkich poległych mieszkańców oraz przywrócę spokój w Sembrii. Odwaga i męstwo naszym
sprzymierzeńcem, a strach wrogiem. Honoru dotrzymam i walczyć do końca będę w
obronie naszej wolności. Gdy jednak zawiodę i splamię honor - na wieki na
wygnanie się udam. – po wysłuchaniu przysięgi oboje zbliżyli się do mnie i
przecinając sztyletem wewnętrzną część dłoni złożyli przysięgę krwi, w której
zapewnili być ze mną aż wojna się skończy, bronić mnie oraz dokończyć to co
zaczęłam jeśli polegnę.
Nadszedł czas
byśmy zatrzymali się na parę dni w celu poznania swoich umiejętności i
wyuczenia się współpracy. Brak zgrania w
trakcie walki może nas nawet zabić. Wychodząc z pokoju zauważyłam Sevi siedzącą
pod drzwiami ze łzami w oczach. Musiała wszystko słyszeć. Przykucnęłam przy
niej i kładąc dłoń na jej policzku kazałam spojrzeć jej w moje oczy. Kiedy to
zrobiła zbliżyłam ją do siebie w celu przytulenia, jednak ona się odsunęła.
- Powiedziałaś że nie zostawisz mnie samej!! – uniosła się
na mnie zalewając się łzami.
- Posłuchaj mnie uważnie. Powiedziałam że się Tobą
zajmę i tak też będzie. Jednak będę
musiała zostawić Cię na jakiś czas tutaj. Wszystko dla Twojego bezpieczeństwa,
tutaj nic Ci się nie stanie.
- Jeśli mnie tu zostawisz ucieknę od nich!
- Nie możesz tego zrobić, wiedząc że czekasz tu na mnie będę
silniejsza. Ponieważ walcząc o wolność dla naszej krainy, będę pamiętać że jest
mała dziewczynka, która tak jak ja kiedyś została bez rodziców. Mała
dziewczynka, która nie zważała na to że może stać się jej krzywda i próbowała
mi pomóc kiedy byłam w niebezpieczeństwie. Kiedy już będzie po wszystkim, nie
będziemy musiały się ukrywać, zapanuje porządek, a las nie będzie pełen sług
Derwy. Rozumiesz? Ty musisz być tutaj, żebym wiedziała że mam do kogo wrócić. –
po tych słowach dziewczynka wpadła mi w
ramiona i mocno ściskając przeprosiła za to że mnie odepchnęła i obiecała nie
ruszając się z tego miejsca puki po nią nie wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz