Kierowałam
się w stronę, która wskazywały mi ślady, rozglądałam się uważnie wypatrując
zagrożenia, a przede wszystkim Katrin. Miała coraz mniej czasu, całe szczęście
ból nogi zmalał, a rana przestała mi już krwawić. W pewnym momencie ślad się
urwał, wyglądało to tak jakby ich właściciel nagle zniknął, po mojej prawej
stronie stało drzewo, więc spojrzałam na jego szczyt gdzie zauważyłam dziewczynę siedzącą na jednej z
gałęzi, bawiącą się chustką, która była moim celem. Wygląda na to że nie zauważyła mojego przyjścia.
- Hej,
Katrin! – zawołałam, ryzykując że w odpowiedzi ucieknie dalej.
- To Ty…
udało Ci się mnie znaleźć i z tego co widzę znowu wpadłaś w kłopoty, co tym
razem Ci się przytrafiło ofiaro losu? – zakpiła stając na gałęzi.
- Nie ważne
co, ważne że martwe – uśmiechnęłam się drwiąco – jak widzisz jestem ranna, może
odpuścisz mi wspinanie się do Ciebie i zejdziesz abym mogła Cię pokonać?
- Chyba nie
zdajesz sobie sprawy z tego z kim masz do czynienia – powiedziała i chwilę
później stała naprzeciwko mnie zachowując pewną odległość, przywiązała chustkę
na nadgarstku i znów się odezwała – pokonam Cię szybko i bezboleśnie,
przynajmniej nie będziesz wchodzić między mnie a Briana. – zaśmiałam się na te
słowa, nie rozumiałam o co jej chodzi, z tego co mówił mi chłopak Katrin jest
nieobliczalna i przez to stara się trzymać ją na dystans. Odłożyłam kij i broń
na bok, poinformowałam rywalkę że stoczymy walkę bez użycia broni, oczywiście
zaczęła bredzić że nawet jakbym ja miała broń, a ona nie to i tak by wygrała,
albo że najzwyczajniej w świecie boję się umrzeć stąd ta decyzja. Jedynym
powodem tej zasady było to że nie chciałam, aby żadna z nas zginęłam, nie
potrzebuję przelewu krwi, aby sobie coś udowadniać.
- Zaczynajmy
– po tych słowach Katrin wykonała ruch, którego każdy się spodziewał, a
mianowicie zaciskając pięść wycelowała w moją głowę, mimo zranionej nogi byłam
szybsza i wykonałam unik odskakując na bok, nawet nie zauważyła kiedy znalazłam
się za nią, kopnięciem powaliłam ją na kolana, chwyciłam jej ręce wyciągnęłam w
swoją stronę i trzymając je sztywno jedną nogą przystanęłam jej na plecach.
Wystarczył jeden fałszywy ruch z jej strony, aby jej ramiona stały się
bezużytecznym ciężarem. Katrin zaczęła prosić, aby przestała, jednak musiałam zabrać
jej chustkę, w tym celu puściłam jej ręce i nogą która była na jej plecach
pchnęłam ją do przodu tak że leżała
twarzą w ziemi, usiadłam na niej i zabrałam cel swojego zadania. Mając już to
co chciałam, wstałam, zabrałam swoje rzeczy jak gdyby nigdy nic i stając przed
nią wyciągnęłam do niej rękę chcąc pomóc jej wstać, lecz ona ją odepchnęła.
- Jak sobie
chcesz – odparłam i pozostawiając dziewczynę samą ruszyłam w stronę bazy.
Przeszłam już spory kawał drogi i
usłyszałam że ktoś biegnie za mną, to na
pewno Katrin, kiedy kroki były bardzo blisko odwróciłam się, aby poczekać na
nią i w ostatniej chwili złapałam jej uniesioną rękę w której znajdował się
sztylet.
- Atakując
mnie w ten sposób pokazujesz że jesteś słaba, a nie silna. – oznajmiłam
- Nie znasz
mnie! Mówisz to ponieważ się boisz i myślisz że Ci daruję – odkrzyknęła, w jej oczach dało się dostrzec obłęd.
- Mówię to
ponieważ nie chcę aby ktoś tutaj zginął, jednak jeśli jeszcze raz spróbujesz
mnie zabić, będę się bronić i wtedy umrzesz Ty. Działasz w obłędzie, chcesz
pokazać swoją siłę, dlatego nie możesz wygrać. Zapominasz o sprycie i taktyce.
Czasami jeden dobry plan potrafi zapewnić zwycięstwo, którego nie osiągnęła
byś będąc nie wiadomo jak silną.
- Nie
rozbawiaj mnie, zwykły plan nie przyniósł jeszcze nikomu zwycięstwa! Liczy się
siła i nic poza nią!
- Przed
znalezieniem Ciebie zaatakował mnie wielki wilk. Był naprawdę ogromny,
wiedziałam że podejście do niego i próba zabicia go w ten sposób może okazać
się samobójstwem, więc obmyśliłam plan. Wspięłam się na drzewo, po drodze
spowalniając bestię, rzucając w nią sztyletem. Plan, który ułożymy sobie w
głowie nie zawsze przebiega po naszej myśli, stąd ta krew. Wspinając się po
drzewie potwór mnie dosięgnął. Udało mi się uwolnić, na czubku drzewa założyłam
sobie prowizoryczny opatrunek. Z początku chciałam uciec przechodząc z jednego
drzewa na drugie, ale to nie miało sensu, nie licząc krwawiącej nogi to jeszcze
bestia szła moim śladem. Uznałam zaryzykować w inny sposób. Zeszłam niżej i
obniżając trochę nogę, zapachem krwi zmusiłam bestie, aby wyciągnęła łeb w moją
stronę. Wtedy wystarczyło zrobić tylko jedno. Wbiłam jej szablę w głowę. Wilk
już nikomu nie przeszkodzi. Gdybym próbowała zrobić to tak jak Ty, czyli
rzucając się na nią, całkowicie lekceważąc jego ogromne zębiska i pazury, nie
rozmawiałybyśmy teraz, wygrałam bo obmyśliłam szybki plan działania. Nie
działałam lekkomyślnie. – miałam
nadzieję że coś dojdzie do dziewczyny, niestety nadzieja prysła równie
szybko co się we mnie znalazła.
-
Chrzanisz!!! – krzyknęła i zaczęła zbliżać ostrze w moją stronę, jednym ruchem
opuściłam jej rękę i obróciłam jej dłoń tak aby ostrze była wycelowane w jej
brzuch.
- Nie boję
się śmierci – powiedziała, i robiąc krok w moją stronę nadziała się na ostrze.
Dlaczego ona to zrobiła?! Ciało dziewczyny zaczęło opadać w dół, więc złapałam
ją i nie wyciągając ostrza, aby nie wykrwawiła się szybciej, mocno trzymając
przerzuciłam jej rękę sobie za szyją tak by móc ją trzymać w pozycji stojącej.
Byłam wściekła, wiedziałam że po tej sytuacji mogę zapomnieć o dalszych
treningach i będę musiała ruszyć dalej, aby uniknąć problemów. Dziewczyna
mamrotała coś pod nosem ledwo przytomna, wolną ręką trzymała się za brzuch tuż
pod raną. Byłyśmy już blisko, wyszłyśmy z lasu, dziewczyna ledwo trzymała się
na nogach, wychodząc z lasu zauważyłam przed kryjówką Briana i Fenny.
Niezły rozdział, ale muszę spytać czeemu taki krótki(thats what she said) nie wiem czy były by tu 3 strony w wordzie. Nie wiem jak inni, ale ja bym polecił tak jeszcze co najmniej ze 3 str na rozdział.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału trochę niezbyt przegadana ta walka?.