- Mówiłem
byś za mną nie szła… - wypowiedział te słowa głosem, pełnym nienawiści.
- Fenny,
zabierz ją stąd – zwróciłam się do dziewczyny popychając delikatnie Sevi w jej
stronę. Obie obawiałyśmy się że lada moment może dojść do sytuacji, której
wolała bym uniknąć. Kiedy obie zaczęły się wycofywać, kucnęłam przed Brianem,
aby móc spojrzeć mu w oczy i dowiedzieć się co jest powodem jego nagłego
zniknięcia. Gdy chłopak postanowił na mnie spojrzeć, zatkało mnie. Jego źrenice
były bardzo powiększone, a tęczówki przybrały czerwonego koloru.
- Daję Ci
ostatnią szansę na odejście – wysyczał przez zęby, kurczowo trzymając swoją
lewą rękę.
- Brian,
przeszłam ten kawał drogi, aby Ci pomóc, tak jak i Ty pomogłeś mi. Powiedz mi
co się stało i w jakim celu tak się oddaliłeś.
Jednak ten
nie odpowiedział. Wiedziałam też że dalsza próba dowiedzenia się czegoś nie
przyniesie skutku. Blondyn był tak
szybki, że nim się obejrzałam, ten z całej siły odepchnął mnie na bok.
Podniosłam się pośpiesznie i przygotowałam broń w razie nagłej potrzeby.
- Nie wiem
co się z Tobą dzieje, ale wiedz że możesz to zwalczyć – nic nie opowiedział...
Spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem i biegiem ruszył w moją stronę, chcąc zabić
mnie swoim mieczem. Zaczęłam się bronić, blokowałam każdy jego cios, starałam
się także obmyśleć plan, dzięki któremu obezwładnię go i będę mogła przywrócić
mu jego świadomość. Wtedy usłyszałam
krzyk dziewczynki.
- Zostaw ją,
nie rób jej krzywdy! – niech to szlag, przecież Fenny miała ją pilnować! Brian
bez zastanowienia ruszył w stronę Sevi, mimo faktu że widziałam Indiankę
zmierzającą w ich stronę, nie mogłam stać bezczynnie i się temu przyglądać. Poczułam nagły napływ
siły i pewności siebie. Pewna siebie ruszyłam za chłopakiem i w błyskawicznym
tempie znalazłam się między blondynem, a dzieckiem blokując jego atak.
Uderzenie było tak silne że nie mogąc ustać, klęknęłam na jedno kolano,
zdenerwowana na Indiankę.
- Maiłaś ją
pilnować! - wykrzyczałam, starając się
nie utrzymać równowagę, gdyż Brian ciągle naciskał swoim mieczem na moją
szablę. Dziewczyna nic nie
odpowiedziała, usłyszałam jedynie jak odbiegają. Wtedy z całej siły odepchnęłam
jego broń na bok, odskakując w drugą stronę. Z początku walka była wyrównana,
jedyną różnicą było to że on chciał mnie zabić, a ja starałam się pozbyć z
niego tej nienawiści.
Nagle jednym
zwinnym i szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstek ręki którą trzymałam broń i
pod wpływem jego silnego uścisku puściłam ją.
Zdążyłam tylko spojrzeć w jego przepełnione bólem i nienawiścią oczy, kiedy to nadal
trzymając mój nadgarstek z potworną siłą rzucił mną w olbrzymie drzewo. Teraz
miałam pewność że to sprawka jakiegoś czaru, jego siła była nieludzka. Lekceważąc ból zaczęłam się podnosić uważnie
obserwując każdy jego ruch.
- Miałaś
wybór, mogłaś przeżyć, jednak byłaś na tyle głupia że wybrałaś śmierć –
powiedział z uśmiechem na twarzy zbliżając się w moim kierunku unosząc swój
miecz ku górze. W momencie w którym chciał zadać cios, ja zdążyłam zrobić unik.
Szybko wstałam i jednym ruchem obiegłam go rzucając mu się na plecy,
zamierzałam go poddusić aby stracił przytomność. Nie pomogło… złapał mnie za rękę, którą go trzymałam i przerzucił
przed siebie. Role się odwróciły, pochylając się nade mną złapał mnie za szyję
i przyparł do drzewa. Uśmiechnął się, lecz jego spojrzenie było wciąż takie
same. Zaczął mnie dusić i wtedy też zauważyłam Fenny, która bezszelestnie
chciała zbliżyć się do Briana. Gdy była już wystarczająco blisko rzuciła się na
chłopaka przykładając mu sztylet do gardła.
- Puść ją,
albo Cię zabije! – zagroziła dziewczyna , po minie chłopaka widać było że nie
przejął się tymi słowami. Poczułam że uścisk, którym zamierzał mnie wykończyć
rozluźnia się, a ja upadam na ziemię. Starałam się wyrównać oddech, kiedy to
chłopak jednym ciosem zadał Fenny taki ból że ta straciła przytomność. Nie
mogłam nic zrobić, byłam pozbawiona sił. Brian złapał sztylet, który należał do
Indianki i wracając do mnie znów uniósł mnie ku górze.
- Proszę, op…
- nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak ostrze wbija mi się w brzuch. W
momencie wyjęcia ostrza puścił mnie tak że runęłam na ziemię, czując w ustach
posmak krwi. Wszystko zaczęłam widzieć jak przez mgłę. Ostatnie co widziałam to blondyn trzymający
się za głowę i nastała ciemność.
Otworzyłam
oczy i ujrzałam przed sobą rodziców, oboje płakali pochyleni nad czyimś ciałem,
zbliżając się do nich, zapytałam co się stało, kto tam leży, lecz Ci nie odpowiedzieli.
Wydawało się że mnie nie słyszą, ani nie widzą. Podeszłam bliżej i
zesztywniałam. To ja tam leżałam w kałuży krwi. Ojciec trzymał w ręku ostrze,
którym prawdopodobnie zostałam dźgnięta. Nie potrafiłam tego zrozumieć.
Starałam się coś do nich powiedzieć, pokazać się, ale byłam dla nich
niewidzialna. Z rozpaczy uklęknęłam nad swoim ciałem i zaczęła krzyczeć. Nagle
dopadł mnie silny ból w okolicach brzucha, na rękach miałam krew i wokół mnie
zaczęła panować ciemność. Zamknęłam z bólu oczy, a gdy je otworzyłam
znajdowałam się na łóżku obok którego siedziała Fenny, Sevi spała przytulona do
mnie, a Brian stał kawałek dalej i mi się przyglądał.
- Już
dobrze, musisz odpocząć. – powiedziała Indianka głaszcząc mnie po głowie.
- C-co się
stało ? – wymamrotałam nie mając siły na wypowiedzenie dodatkowych słów.
- To
wszystko sprawka Lonana. Zatruł Briana jakimś świństwem, przez co postradał
zmysły. Dopiero poważne zranienie Ciebie, sprawiło że się opamiętał. To miała
być zemsta. Lonan wmówił mu że jesteś zła i należy Cię zabić. To cud że żyjesz
po tym, biorąc pod uwagę upadek z drzewa i fakt że nie do końca zagoiła Ci się
rana po spotkaniu z tamtymi stworami. – wypowiedziała się Fenny. Złapałam się
za głowę i poprosiłam, aby zostawili mnie samą. Widziałam że dziewczynie nie
podobał się ten fakt, ale zgodziła się. Obudziła dziewczynkę i mówiąc jej że
później porozmawiamy opuściły pomieszczenie wraz z chłopakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz