Fenny
zbliżyła się do nas opuszczając łuk i kucając przy dziecku zaczęła pytać ile ma
lat i dlaczego jest tu sama. Odpowiedziała że ma 6 lat, następnie spojrzała do
góry i powiedziała że jej mama umarła, ktoś ją zabił. Zaczęła płakać mówiąc że
wczoraj rano, ktoś porwał jej mamę jak spały pod tym drzewem, a gdy się
obudziła mama już nie żyła. Wisiała nad jej głową. Zbliżyłam się do niej i
wzięłam ją w ramiona. Zapytałam o tatę, na to dziewczynka powiedziała że też
umarł. Kilka dni temu napadli na ich domek jacyś ludzie. Ojciec poświęcił życie
by jego rodzina mogła być bezpieczna. Trzymałam dziewczynkę mocno w objęciach,
przypominając sobie co czułam kiedy moi rodzice odeszli. – Co z nią zrobimy? –
zapytała Indianka rozglądając się. – Boję się, niech mnie Pani nie zostawia –
wypłakała. Złapałam dziewczynkę za ramiona i odsunęłam krok do tyłu tak by móc
spojrzeć jej w oczy.
– Jak masz
na imię?
- Sevi
- Ładnie, ja
jestem Erin, a to jest Fenny. Zabierzemy Cię ze sobą. Nie zostawię Cię samej.
Jasne? – oznajmiłam uśmiechając się do dziewczynki by ją uspokoić. Ona jedynie
pokiwała głową na zgodę.
- Zamierzasz
zaprowadzić ją do reszty? – spytała Fenny.
- Nie mogę. Nie
mam do nich przekonania. Pójdzie z nami. Biorę za nią odpowiedzialność. – nie
chciałam by to niewinne dziecko przechodziło przez to co ja. Zapewnię jej to
czego sama nie miałam. Puściłam dziewczynkę i wstając uświadomiłam sobie że ona
mogła coś widzieć na temat Briana. – Sevi, widziałaś może tutaj w okolicy
chłopaka trochę wyższego ode mnie, blond
włosy, niebieskie oczy?
-
Rozmawiałam z nim. – odpowiedziała – Powiedział że nie mam za nim iść i że jak
mnie zobaczy to umrę. – powiedziała
wystraszona.
Co takiego?
To mi nie pasowało do niego. Chociaż… Może miał ku temu powód? Ktoś mógł go
zmusić.
- Pamiętasz
w którą stronę poszedł? – zapytała Indianka widząc moje zamyślenie. Sevi
powiedziała że śledziła go jakiś czas, ale zaczęła się bać jego dziwnego
zachowania i wróciła. Poprosiłam ją by nas poprowadziła. Z początku nie chciała
się zgodzić mówiąc że się boi, ale przekonałam dziewczynkę że obronie ją jak
tylko ktoś spróbuje ją skrzwydzić. Złapała mnie za rękę i zaczęła nas
prowadzić, po drodze opowiadała nam o swoich rodzicach, ulubionych zabawach i o
tym że miała kiedyś kota, ale się zgubił. - Tutaj widziałam go ostatni raz, jak
się odwróciłam żeby zobaczyć czy mnie widzi, szedł tam – powiedziała, dalej
wskazując drogę. Co on do licha robi tak daleko? Nagle usłyszałyśmy rozmowy
dobiegające zza naszych pleców. Idą po nas, pomyślałam. Fenny jako że jest
zwinniejsza wzięła małą na plecy i zaczęła się wspinać po drzewie, a ja tuż za
nimi. Miałam potworny problem z wejściem, gdyż było mało gałęzi na które mogłam
stanąć. Fenny miała w tym wprawę, zdążyła schować się w koronie drzewa, a ja
ugrzęzłam. W małej szczelinie zaklinowała mi się noga. Spokojnie Erin, nie mogą
Cię usłyszeć powtarzałam sobie w myślach. Spojrzałam w dół i zauważyłam cztery
osoby uzbrojone po zęby. Wśród nich znajdował się ich szef. Jak na złość
stanęli tuż przy drzewie na którym byłyśmy. Wystarczyło jedno spojrzenie w górę
by mnie zobaczyli. – Wracajmy już. Nie
ma żadnego śladu, który wskazywał by na to że tędy idą – powiedziała niska
dziewczyna. Szef rozejrzał się w koło i przytaknął na jej słowa. Wycofali się.
Jednak gestem ręki kazałam Fenny pozostać jeszcze na górze i na wszelki wypadek
odczekać chwilę. Ja w tym czasie zaczęłam wydostawać nogę ze szczeliny. W
pewnym momencie pod wpływem frustracji pociągnęłam nogę tak szybko i gwałtownie
że co prawda wydostałam ją, ale sama zaczęłam spadać w dół. W połowie lotu
udało mi się złapać jedną z gałęzi, która nie była zbyt gruba. Wisiałam teraz w
powietrzu, trzymając się jedną ręką i nie wiedząc co dalej. – Trzymaj się idę
do Ciebie – zawołała Fenny. Kiedy była już wystarczająco blisko, gałąź pękła i z około 3 metrów zleciałam do końca na
ziemię – Erin! Nie ruszaj się! – krzyknęła przerażona Indianka. Zwinęłam się z
bólu i zaciskając mocno oczy czekałam na dziewczyny, które już po chwili przy
mnie były. - Powiedz co Cię boli, możesz się ruszać? – spytała Fenny. Ból po
chwili leżenia nie był już tak silny, jednak pozostał odczuwalny. Wykrztusiłam
z siebie że mogę iść dalej, ból mi przejdzie. Widziałam po jej minie że nie
podoba jej się to że tak ryzykuje, jednak nic nie powiedziała. Pomogła mi wstać
i ruszyłyśmy dalej. Utykałam trochę na jedną nogę, lecz zlekceważyłam ten fakt. W pewnym momencie
poczułam że dziewczynka puszcza moją rękę i zaczyna się cofać. – Co się stało?
– zapytałam, nic nie odpowiedziała więc spojrzałam w to samo miejsce co ona. Jest. Zauważyłam
klęczącego na ziemi Briana z głową opuszczoną w dół, nikogo więcej z nim nie było.
– Posłuchaj to nasz przyjaciel, nic Ci nie zrobi obiecuje. – powiedziałam
patrząc jej w oczy i łapiąc znów za rękę zbliżyłyśmy się do chłopaka. Z bliska
dało się dostrzec że trząsł się. – Brian, wszystko w porządku? Dlaczego tak się
oddaliłeś?– zapytałam kładąc rękę na jego ramieniu.
– Mówiłem byś nie szła za mną…
Oooo... żal mi tej dziewczynki... Nie spodziewałam się takiej akcji.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg ;P Dodatkowo zapraszam na mojego bloga.
OdpowiedzUsuńhttp://another-world-in-my-crazy-imagination.blogspot.com/?m=1
Naprawdę ciekawa historia, ale muszę
OdpowiedzUsuńspytać ta czcionka to tak specjalnie? nie to że coś ale nieczęsto spotykana.
Tak, czcionka jest specjalnie dopasowana :)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńCo prawda nie czytałam od początku, ale ten rozdział był dość ciekawy. Szkoda mi tej dziewczynki. Kim ona jest i dlaczego ten chłopak groził, że ją zabije?
Pozdrawiam :**
Juliet