Kiedy
otworzyłam oczy, znajdowałam się na polu bitwy. Wokół mnie panował chaos,
dzikie zwierzęta atakujące ludzi i oni, próbujący się bronić.
- Nie stój
tak, tylko uciekaj! –usłyszałam krzyk mężczyzny.
- Co się… -
ten mężczyzna… znowu śnie… w momencie w którym spojrzałam na mężczyznę
zrozumiałam gdzie się znajduje. To Sebmria, mój dom. Nie tylko znajduję się na
polu bitwy, która miała miejsce 10 lat temu, ale stoją twarzą w twarz ze swoim
ojcem.
- Szybko
schowaj się gdzieś, tutaj jest niebezpiecznie! – znów wydał okrzyk i pobiegł w
stronę zamku.
Bez
zastanowienia, pobiegłam za nim. Do tej pory, kiedy widziałam rodziców, to
właśnie dlatego że chcieli mi coś przekazać. Czyżbym miała teraz dowiedzieć się
czegoś istotnego? Mimo że kilka razy się widzieliśmy w wizjach, teraz zachowuje
się jakby mnie nie pamiętał. Nagle mnie olśniło. Skoro zostałam tu
przeniesiona, najlepiej będzie jeśli się ukryję i będę obserwować wszystko z
boku, w ten sposób dowiem się co Derwa powiedziała mojej matce oraz kto zabił
mi ojca.
Gdy ojciec
dobiegał na szczyt schodów, postanowiłam zostać na dole. Teraz powinien pokazać
się morderca, dokładnie w miejscu w którym stoi znalazłam go będąc dzieckiem. Ojciec
otworzył bramę i w tym samym momencie wyskoczył na niego mężczyzna z nożem, mój
tata okazał się szybszy i unikając ciosu, prześliznął się do środka. Jak to?
Przecież tata zginął tamtego dnia, jestem pewna że to był on.
- Ratunku!
Tatusiu, mamusiu! Gdzie jesteście?! Boję
się!! Tatusiu! - mała zapłakana
dziewczynka, biegła ile sił w nogach w stronę zamku. To byłam ja, wszystko by
się zgadzało gdyby nie to że mój ojciec teraz żyje. Nagle dostrzegłam światło,
które poleciało w małą mnie, jednak ona biegła dalej jakby nic się nie stało.
Znajdując się na górze, zaczęła wręcz wyć z przerażenia i wołać tatę. Co jest
grane? Przecież widziałam że osoba, która tam leży jest mi zupełnie obca.
Opanowałam swoją frustrację i czekałam aż wybiegnę z zamku, po tym jak umrze
moja mama. Gdy tylko do tego doszło, pozwoliłam małej sobie uciec, a sama poszłam
zobaczyć ich ciała. Najpierw mężczyzna. Leżał ten sam napastnik, który zginął,
to nie był mój ojciec, więc dlaczego? Skoro mój ojciec tutaj nie zginął, to
czy…
- Mamo! –
wparowałam do zamku, mając mętlik w głowie. Już sama przestałam rozumieć co
jest prawdziwe, a co tylko snem. Na środku głównej Sali leżało ciało kobiety. W
rzeczywistości powinna być to moja mama, lecz tylko w rzeczywistości… Na ziemi
leżała obca kobieta z poderżniętym gardłem. Nigdzie nie widziałam rodziców. Idąc
w głąb zamku, miałam nadzieję odnaleźć jakieś wskazówki.
- Dobrze Cię
widzieć – usłyszałam zza pleców głos wiedźmy.
- Co
zrobiłaś moim rodzicom? – zapytałam zaciskając pięści
- Twoi
rodzice nie żyją zapomniałaś? – zachichotała, słyszałam że idzie w moją stronę,
więc się odwróciłam. Pusto. Nikogo tu nie ma…
- Giń!!!- do
moich uszu w kółko docierało to słowo, miałam wrażenie że jestem otoczona przez
setki osób, wykrzykujących je. Upadłam na kolana, zasłaniając dłońmi uszy i
zacisnęłam oczy, nie mogąc znieść potwornego bólu. Jeśli to się nie skończy
pękną mi bębenki. Nie mogąc tego znieść sama zaczęłam krzyczeć, moje ręce
zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa i powoli kierowały się po nóż leżący
naprzeciwko mnie. Skąd on się tam wziął? Kiedy go złapałam wycelowałam ostrze w
stronę brzucha. Pocąc się i drżąc z przerażenia, próbowałam się powstrzymać.
Wtedy spojrzałam na swoje dłonie i zobaczyłam coś dziwnego. Co to jest?! Na moich rękach dostrzegłam coś
na kształt dłoni, jednak były prześwitujące nie mogłam stwierdzić czy należą do
kobiety, mężczyzny, a może dziecka…
- Giń! –
podniosłam wzrok przed siebie i dostrzegłam postać która błyskawicznie
przeleciała przez moje ciało niczym duch, wbijając przy tym nóż w moje ciało.
- Erin!
Obudź się! Nic się nie dzieje! Jesteśmy już na miejscu!
- Brian? –
wyszeptałam, otwierając oczy.
- Udało nam
się! Dotarliśmy na tą górę!
- Derwa… -
mówiłam bardziej do siebie, próbując zrozumieć swój sen.
- Pozwólcie
jej odpocząć. – czyj to głos? Bardzo dostojny, a zarazem wzbudzający grozę. Na
pewno nie należał do moich towarzyszy.
- Znalazłeś
Teverana? – wydusiłam mając przed sobą, szczęśliwą twarz chłopaka.
- Czy
znalazłem? Właśnie jesteśmy w jego domu! – próbował swój entuzjazm przerzucić
na mnie, ale myśli odnośnie snu, działały jak tarcza odbijając wszystko co do
mnie mówił.
- Brian! Gdzie jesteś?! – nie
wiem co się dzieje z moim ciałem ale zaczyna mnie to niepokoić. Kiedy obudziłam
się po tym strasznym śnie, byłam ledwo żywa i po chwili znów zasnęłam. A teraz?
Wstałam jak gdyby nigdy nic, pełna energii, nie przejmując się snem, szukałam
chłopaka.
- Twój
przyjaciel trenuje z pozostałymi – usłyszałam głos dobiegający z wejścia do
jaskini. To znów był ten obcy głos.
- Możesz
mnie zaprowadzić? – zapytałam odwracając się i zaniemówiłam. Teveran. Jest
zdecydowanie potężniejszy niż mi się zdawało. Nigdy nie miałam okazji zobaczyć
go z takiego bliska, jednym słowem jest niesamowity.
- Niestety
muszę Ci odmówić – odrzekł siadając.
- Co? Ale
dlaczego?
- Powinnaś
odpocząć, ktoś zastosował na Tobie silną technikę iluzji, co powodowało Twoje
sny.
Iluzja? Kto
mógłby być do tego zdolny? Czyżby światło, które widziałam w ostatnim śnie było
odpowiedzią na to pytanie? Nie możliwe.
- Czy
mogłaby wasza wysokość powiedzieć coś więcej na temat tej iluzji? – zwróciłam
się należycie, może i został wygnany, ale dla mnie to on jest władcą, którego
potrzebujemy i przed którym zamierzam składać pokłon.
- Wasza
wysokość? Kiedy to ostatni raz mnie tak nazwano? Ech… Proszę zwracaj się do
mnie po imieniu. – mimo że jego głos wydał mi się smutny, miałam wrażenie że
uśmiecha się na wspomnienie swojej dawnej pozycji w ludzkim społeczeństwie.
- Proszę
wybaczyć, ale jestem zmuszona odmówić.
Ta podróż zajęła mi zbyt wiele czasu, nawet nie jestem wstanie określić
ile dokładnie. Moim Królem zawsze był i pozostanie wspaniały smok, który
troszczył się o swoich poddanych, dzięki któremu magiczne istoty zaczęły
jednoczyć się ludźmi.
- Nie
zasługuję na to by dłużej nosić to miano. Zostawiłem swoich poddanych w chwili,
gdy najbardziej mnie potrzebowali. – przerwał mi próbując stawiać na swoim.
- Byłeś
bezsilny! – krzyknęłam, w skutek czego ugryzłam się w język, aby opanować
emocje. – Ta wiedźma korzysta z czarnej magii! Wszyscy zostali przez nią
omamieni. Sembria nie jest już tym samym miejscem co kiedyś! Rodzice uczą swoje
dzieci w domach, żeby tylko wiedźma się o tym nie dowiedziała! Dzieci… nie
śmieją się tak jak kiedyś, kiedyś wychodząc na spacery widziałam mnóstwo
dzieciaków które krzyczały podczas zabawy, okazując w ten sposób to jak dobrze
się bawią. A teraz? Oczywiście nie przestały krzyczeć… Krzyczą nadal… A to
dlatego że ich zabawa, przerodziła się w piekło! Derwa zmusza je do ciężkiej
pracy! Na każdym kroku są bite przez jej ludzi, albo straszone przez te bestie.
Kobiety traktuje jak śmieci, jeśli uzna że któraś wygląda lepiej od niej,
oszpeca jej twarz i wtrąca do lochu! Mężczyźni… Są zmuszeni walczyć ze sobą o
przetrwanie… Nie ważne czy są to bracia, ojciec z synem, czy też najlepsi
przyjaciele. Racje żywnościowe zostały ograniczone co doprowadza do ciągłych
zamieszek. Nie rozumiesz? Potrzebujemy Cię! Potrzebujemy wielkiego przywódcy! A
jesteś nim Ty! Smok, który zjawił się znikąd i uratował naszego wcześniejszego
władcę, który został zaatakowany wracając z jednego z ważnych spotkań. Tata mi
opowiedział tą historię… Mimo że smoki były postrzegane jak diabły, Ty go
uratowałeś… Mimo że byłeś tylko małym smokiem, zaryzykowałeś dla człowieka…
Twoja matka zginęła przez jednego z naszych ludzi, dlatego nas obserwowałeś.
Nigdy nie zależało Ci na zemście, chciałeś tylko byśmy za tą wyrządzoną krzywdę
zapewnili Ci schronienie… gadający smok… dawało Ci to spore szanse i tak też
się stało. Król przyjął Cię do Sembrii i z czasem zostaliście przyjaciółmi. Nie
miał dzieci, dlatego też na łożu śmierci mianował Cię nowym przywódcą. Nikt nie
dawał Ci szans na pełnienie tej roli, ale Ty pokazałeś że się mylą!
- To było
dawno… Jestem już starym smokiem, nie zdziałam zbyt wiele…
- W takim
razie, pomyliłam drogę… - opuściłam głowę, do oczu zaczęły napływać mi łzy, a
dłonie zacisnęłam mocno, nie mogłam pozwolić by emocje wzięły górę. Czy on
naprawdę nie chce mi pomóc? W takim razie po co mnie wzywał? To też była tylko
iluzja?
- Nie
pomyliłaś się, to mnie szukałaś.
- Nie…
Lepiej będzie jeśli ruszę, szukać prawdziwego Władcy Sembrii. Teveran, którego
znałam uniósłby dumnie głowę i znów pokazał się na niebie, kierując wzrok tych
biednych ludzi ku górze, dając im nadzieję. Właśnie takim smokiem jest ten
którego poszukuję…
- Ty nic nie
rozumiesz.
- Jesteś
tchórzem! – wrzasnęłam nie mogąc słuchać dłużej tych bredni.
- Erin!!! –
w odpowiedzi na mój krzyk, ktoś mnie zawołał, odwróciłam się w stronę z której
dobiegał krzyk i nie mogłam uwierzyć na własne oczy…